Jarosław Wenderlich: W Bydgoszczy przydałaby się rada ds. dyskryminacji
- Rada do spraw równego traktowania jest w Bydgoszczy potrzebna, jednak tryb wyboru jej członków wskazuje, że nie spełni dobrze swojego zadania - uważa przewodniczący opozycyjnego klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Wenderlich, który był dziś gościem Rozmowy Dnia Polskiego Radia PiK.
Na ostatnim posiedzeniu Rady Miasta Bydgoszczy, przy wyborze członków rady ds. równego traktowania, doszło do ostrego konfliktu. - Klub radnych Prawa i Sprawiedliwości zgłosił kandydaturę zasłużonego radnego - działacza stowarzyszeń katolickich, organizacji prolife, również różnych organizacji społecznych. Kandydatura wzbudziła kontrowersje z tego względu, że to ministrant i człowiek związany z Kościołem - opowiada Jarosław Wenderlich. - Ostatecznie nasz kandydat - człowiek niezwykle zaangażowany, filozof, absolwent studiów doktoranckich, pedagog - nie uzyskał akceptacji całej Rady Miasta Bydgoszczy. To pokazuje, że z bydgoskim samorządem nie jest dobrze - uważa. - Powiedziałem to wprost na ostatniej sesji Rady Miasta Bydgoszczy, że jeżeli kandydatura Prawa i Sprawiedliwości nie zostanie uwzględniona, to nie powołujmy rady do spraw równego traktowania, tylko radę do spraw dyskryminacji.
Jak twierdzi, w tej kadencji bydgoskiej RM zostały podeptane zasady samorządności. - W efekcie niestety dochodzi do takich sytuacji, która miała miejsce w minioną środę, gdy radna Grażyna Szabelska złożyła wniosek do prezydenta, by zlikwidowano bariery architektoniczne dla niepełnosprawnych na rondzie Jagiellonów, prezydent przypomniał, że to było w jego programie programie wyborczym, a radni Platformy i SLD zagłosowali przeciwko - wspomina.
Posłuchaj całej Rozmowy Dnia