Miłe święto diagnosty, z dramatycznym strajkiem głodowym tej branży w tle...
W Szpitalu Biziela w Bydgoszczy, diagności laboratoryjni obchodzili w poniedziałek (27.05.) swoje święto. Dla specjalistów były wykłady i spotkania poświęcone problemom zawodowym, a dla pacjentów szpitala, specjalne stoiska.
W Bizielu prezentowano stanowisko do pobierania krwi. O szczegóły pytał nasz reporter:
- Wystarczą nam dwie krople krwi - mówi Maria Błaszkiewicz, diagnosta laboratoryjny ze Szpitala Biziela. - Mierzymy glukozę, a także czas krzepnięcia krwi, tzw. INR, pacjentów, którzy zażywają doustnie antykoagulanty. Ponadto mamy też probówki, sztuczną żyłę. Mało osób zdaje sobie sprawę, że właściwe przygotowanie się do badań, to jest połowa sukcesu. Sam proces diagnostyczny wygląda różnie, w zależności od tego, jakie badania są wykonywane. To jest i obsługa analizatorów, i praca diagnostów, czyli oglądanie preparatów, odczytywanie wyników...
Tomasz Skalski, pracuje w Zakładzie diagnostyki mikrobiologicznej Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. Biziela. Przy okazji święta diagnostów, zwraca uwagę na problemy tej grupy zawodowej.
- Nie wiem, czy państwo wiecie, ale aktualnie odbywa się w Warszawie protest diagnostów laboratoryjnych i fizjoterapeutów, protest głodowy. Świętujemy, ale wspieramy osoby, które walczą w imieniu naszego środowiska. Nasze największe bolączki? Problemy z zatrudnieniem, problemy z wynagrodzeniami, walczymy również o bezpłatną specjalizację. Oczywiście akcentujemy także sprawę zarobków, skandalicznie niskich. Pensję kształtują się w okolicy 1800 złotych. Dla osoby kończącej studia magisterskie i często robiącej specjalizację za prywatne pieniądze, taka pensja to jest, mówiąc kolokwialnie, śmiech na sali...