Elektryczne samochody i czyste powietrze w Bydgoszczy? Na razie dużo problemów
Elektromobilność - brzmi atrakcyjne, bo któż nie chciałby czystych aut i czystego powietrza? W rzeczywistości jednak może się to okazać poważnym wyzwaniem dla samorządów.
W bydgoskim ratuszu spotkali się dzisiaj samorządowcy, przedstawiciele spółek, firm i najróżniejszych placówek funkcjonujących w mieście. Temat: ustawa o elektromobilności. Co zakłada?
- Ustawa narzuca samorządom, żeby do końca bieżącego roku każda gmina w swojej flocie pojazdów miała przynajmniej 10 proc. pojazdów elektrycznych, bądź pojazdów napędzanych paliwami alternatywnymi - mówi Andrzej Szczepkowski, główny specjalista referatu rozwoju w wydziale zintegrowanego rozwoju bydgoskiego ratusza. - Wydaje się, że to niewiele, trzeba jednak pamiętać, że w tej chwili Polska nie produkuje żadnych pojazdów elektrycznych, a rynki europejskie również mają ograniczenia w produkcji. Powstaje więc pytanie, czy jesteśmy w stanie organizacyjnie i finansowo te 10 proc. docelowo spełnić? Dodam jeszcze, że do 2025 roku ustawa nakazuje posiadanie 30 proc. takich pojazdów – dodaje.
Jak informuje Tomasz Bońdos z Zespołu Zarządzania Energetyką bydgoskiego Urzędu Miasta, obecnie po Bydgoszczy jeździ 28 aut elektrycznych. - Infrastruktury też nie ma, dlatego mamy tylko 8 ładowarek publicznie dostępnych – mówi. - Do końca przyszłego roku mamy ich postawić w mieście aż 210, pytanie tylko dla kogo mamy to robić?
Przypatrzmy się więc konkretnej firmie, która bez transportu nie działa. Ot, choćby bydgoska ProNatura. Prezes tej firmy, Konrad Mikołajski tak mówi o testowanych ekologicznych pojazdach, przewożących śmieci: - Czas ich pracy jest beznadziejnie krótki, a czas ładowania długi. Jeżeli chodzi o samochody na CNG - jedyna stacja, gdzie można je załadować, znajduje się w Toruniu.