Astronom: Dla Polski najlepiej, gdyby została przy czasie zimowym
- Dwukrotne przestawianie zegarków w ciągu roku nie ma już ekonomicznego uzasadnienia - mówi Sebastian Soberski, astronom z grudziądzkiego Planetarium, który był gościem Rozmowy Dnia w Polskim Radiu PiK.
Koncepcja zmiany czasu pojawiła się pod koniec XIX wieku, opracował ją George Vernon Hudson - astronom z Nowej Zelandii. O co chodziło z pierwotną zmianą czasu?
- W dawnych czasach próbowano w ten sposób oszczędzać energię. Kiedy ludzie wstają, gdy jest jeszcze ciemno, to trzeba włączyć światło, albo wyprodukować energię na przykład korzystając z ropy naftowej. Kiedyś to był duży problem, bo źródła światła były bardzo energochłonne, a i technologia produkcji energii elektrycznej była w powijakach - opowiada Sebastian Soberski.
Prekursorami wprowadzenia zmiany czasu byli Niemcy. Pierwszy raz dokonali tego w kwietniu 1916 roku. W Polsce nieprzerwanie stosujemy ją dopiero od 1977 roku. W ubiegłym tygodniu Parlament Europejski stwierdził, że będziemy to robili już bardzo niedługo - tylko do 2021 roku.
- W 1916 roku trwała wojna, potem w latach 70. w Stanach Zjednoczonych był kryzys energetyczny. Zawsze takie sytuacje wymuszały na społecznościach oszczędności i powodowały zmiany czasu. Teraz już jednak nie ma takiego uzasadnienia - mówi astronom.
Jak dodaje, najbardziej naturalnym czasem dla krajów Unii Europejskiej jest czas uniwersalny plus jedna godzina, również Polska znajduje się w tej strefie. - Natomiast wprowadzanie czasu letniego to zwykle dodanie jeszcze jednej godziny. Taki czas na stałe nie byłby dobry dla Polski, bo pamiętajmy, że jest on związany ze słońcem i jego znajdowaniem się ponad horyzontem. Gdybyśmy zostali przy czasie letnim, to 27 grudnia w Szczecinie słońce wschodziłoby o godz. 9.17 - mówi.
Posłuchaj całej Rozmowy Dnia