Spór o mandat radnego i tablicę na sesji włocławskiej rady miasta
Początek sesji zdominowało to, co działo się w kuluarach. Znany działacz społeczny Wojciech Prokopowicz żąda wygaszenia mandatu radnego Zbigniewa Lewandowskiego z Prawa i Sprawiedliwości.
Prokopowicz twierdzi, że radny, który jest prezesem spółdzielni mieszkaniowej łamie prawo, bo kieruje prowadzeniem działalności gospodarczej z wykorzystaniem majątku gminy. Chodzi o to, że w zasobach Spółdzielni Mieszkaniowej Południe są mieszkania komunalne należące do ratusza. Wniosek o wygaszenie mandatu trafił do przewodniczącego rady, do wojewody i do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sam radny jest spokojny o swój los.
- Żeby była to działalność gospodarcza z majątkiem gminy, to musiałyby być spełnione trzy warunki: ciągła działalność, działalność zorganizowana oraz dla osiągnięcia zysku. Te warunki muszą być spełnione łącznie, a ponieważ działalność gospodarcza spółdzielni, działalność mieszkaniowa, zgodnie z ustawą o spółdzielniach mieszkaniowych nie jest możliwa do prowadzenia dla osiągnięcia zysku, dlatego też ten zakaz łączenia mandatu radnego z funkcją prezesa spółdzielni nie dotyczy mojej osoby - tłumaczy Zbigniew Lewandowski.
Tą sprawą radni zajmą się dopiero na kolejnej sesji, ale dziś nie brakowało problemów.
Przy ulicy Kilińskiego stoi wielki głaz, na nim tablica, która informuje, że w domu opodal miał siedzibę przedwojenny socjalistyczny klub imienia Tadeusza Rachniewskiego, zaś w roku 1918 obradowała pierwsza lokalna komórka Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Instytut Pamięci Narodowej nakazał tablice usunąć, bo propaguje komunizm, ale dziś połączone siły SLD i Platformy Obywatelskiej wykreśliły ten punkt z porządku obrad.
Zdumienia nie krył radny PiS-u, zawodowy historyk Dariusz Jaworski.
- Klub Tadeusza Rachniewskiego w początkowej fazie był klubem dyskusyjnym, skupiającym działaczy socjalistycznych, tak jak jego patrol, który był działaczem specjalistycznym. Niestety z biegiem czasu i rozwoju sytuacji w Europie on się bardzo zradykalizował, skupiając działaczy, którzy popierali działania rewolucji październikowej. Nie było już miejsca dla wolnej i niepodległej Polski. To jest ta wada podstawowa poglądów głoszonych w tym klubie, która dobrze mieści się w ustawie o propagowaniu ideologii komunistycznej - powiedział Dariusz Jaworski.
Koalicję rządzącą miastem tłumaczy radny SLD Piotr Kowal.
- Ta opinia, którą kierują się radni Prawo i Sprawiedliwość i opinia IPN-u jest niewłaściwa. W dużej mierze mija się z prawdą. Jest w naszym mieście i w naszym kraju chęć walki politycznej na kwestie historyczne. Nie można generalizować danej siły politycznej tylko ze względu na to, że jakiś odłam, grupa ludzi zachowała się niewłaściwie.
Prawda historyczna jest jednoznaczna. Komunistyczna Partia Robotnicza Polski dążyła do utworzenia w Polsce republiki rad na wzór Rosji Radzieckiej. Z drugiej strony w Ameryce Środkowej nadal stoją pomniki konkwistadorów. Nie wychwalają ich, ale są symbolem, że taki czas miał miejsce.
Włocławcy radni PiS-u chcą nakłonić wojewodę do wydania tzw. decyzji zastępczej o usunięciu pomnika. Wiele przemawia za tym, że ostatecznie w sprawie zadecyduje sąd.
Wracając do współczesności. Prawo i Sprawiedliwość chce, aby Rada Miasta uchwaliła 95-procentową ulgę przy opłacie za przekształcenie gruntu należącego do miasta, a użytkowanego wieczyście, na klasyczną własność. Koalicja zgodziła się na 60-procentową ulgę. Wyjaśnia to prezydent miasta Marek Wojtkowski.
- Stoję na straży budżetu. Uszczuplenie dochodów budżetu miasta rzutuje na skalę inwestycji, które we Włocławku prowadzimy. To byłoby kilka milionów na inwestycje mniej. Dlatego też ta bonifikata została zaproponowana w takiej wysokości - argumentuje Marek Wojtkowski.
Prezydent dodał, że zgodzi się nawet na 100-procentową ulgę, ale pod warunkiem, że różnice pokryje Skarb Państwa.