Biegły po tragicznych otrzęsinach na UTP. "Impreza nie spełniała żadnych norm"
Kluczowy biegły z dziedziny bezpieczeństwa imprez masowych zeznawał dziś w procesie dotyczącym tragicznych otrzęsin na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym z 2015 roku. W bydgoskim Sądzie Okręgowym odbyła się jedna z ostatnich rozpraw.
Chodzi o imprezę "Sart Party", w wyniku której zginęło troje studentów. O zaniedbania organizacyjne prokurator oskarża byłych: rektora i prorektora uczelni, przewodniczącą samorządu studenckiego oraz szefa firmy ochroniarskiej zabezpieczającej imprezę.
- To była impreza masowa, która nie spełniała żadnych norm, wynikających z ustawy. Aż dziw bierze, że tylu rzeczy nie zrobiono - mówił biegły Marian Cichoń.
Pozwolenia na organizację otrzęsin załatwiane były na ostatnią chwilę, brakowało analizy zagrożeń, regulaminu dla uczestników, nie było też wyznaczonych dróg ewakuacyjnych i dróg dojazdowych dla służb ratunkowych. Biegły mocno skrytykował też firmę zabezpieczającą imprezę.
- Ochroniarzy było za mało, w pracy stawili się 15 minut przed wydarzeniem. Potem zamiast dbać o bezpieczeństwo uczestników, mieli obstawiać toalety, stanowisko didżeja i punkt z alkoholem - mówił biegły. - Brak komunikacji, brak łączności. Podobno były tylko trzy radiostacje, jedna o dziwo w akademiku. Jako pierwsi ochronę poinformowali o osobach poturbowanych studenci. Nikt z ochrony nie wiedział, że na podeście leżą już ludzie. Ochrona zachowywała się w sposób statyczny - byli wyznaczeni i stali - dodał.
Na podstawie zeznań świadków biegły oszacował, że w obiekcie tragicznego wieczoru mogło przebywać nawet do 2 tys osób. Troje studentów zginęło w zatłoczonym łączniku pomiędzy budynkami.