Afera z kupowaniem głosów wyborczych we Włocławku. Czy będzie proces?
Czy we Włoclawku, w czasie niedawnych wyborów samorządowych, kupowano głosy dla kandydatów Prawa i Sprawiedliwości? Tak twierdzi prywatna stacja telewizyjna CW24.
Dziennikarze stacji zwołali konferencję prasową i zaprezentowali nagrania z ukrytej kamery, które - ich zdaniem - potwierdzają, że taki proceder miał miejsce.
Ukryta kamera działała w samochodzie należącym - zdaniem dziennikarzy CW24 - do człowieka, który namawia do głosowania na kandydatów PiS za wódkę i za pieniądze. Na nagraniu w ciągu kilkudziesięciu minut przewijają się rzekomo zwerbowani do tego wyborcy. Dialogi mogą sugerować, że chodzi właśnie o handel głosami, ale szef stacji CW24 Maciej Maciak nie ma wątpliwości: - Ulica cały czas mówiła, że głosy są kupowane, były podawane kwoty, stawki. Udało nam się zaprezentować obszerne fragmenty z nagrań dostarczonych przez informatora, które ukazują skalę procederu, a później skutków wyborów w naszym mieście - mówi Maciej Maciak.
Jedną z osób, na które rzekomy handlarz wyborczy każe głosować zwerbowanym jest lider PiS-u we Włocławku, przegrany kandydat na prezydenta miasta Jarosław Chmielewski. Włocławski szef partii zapewnia, że zarzut jest absurdalny i zapowiada batalię o dobre imię: - Nie oglądałem konferencji prasowej. Trudno jest mi się odnieść do kontekstu, natomiast na pewno nie pozwolę na to, żeby moje dobre imię było targane i będę domagał się, żeby prokuratura w tej sprawie podjęła działania. Sprawa funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Bez względu na to, czy stacja złoży zawiadomienie o przestępstwie, czy też złożą je kandydaci w obronie swojego wizerunku, prokuratura powinna się nad nią pochylić.