Ciężko zachorowali synowie, a potem pani Lidia. Potrzebują pomocy
Ma dwójkę poważnie chorych dzieci, sama od zeszłego roku choruje na raka piersi. Jako portierka w toruńskim akademiku wielokrotnie pomagała studentom. Teraz sama potrzebuje wsparcia.
Jak opowiada Pani Lidia Chyła, los nigdy nie oszczędzał jej rodziny.
- W 2001 roku dowiedziałam się, że mój syn - ten najmłodszy Bartek - jest ciężko chory. Dopiero szósta operaca zatrzymała nawroty, ale w tym momencie już tej kości było tyle spiłowane z zatoki, że zaczęła się czaszka zapadać - opowiada kobieta. - Syn nie jeździł, nie grał w piłkę. Kompletnie niczego nie mógł robić ze względów bezpieczeństwa.
W międzyczasie zmarł mąż pani Lidii - Bartek miał wtedy 6 lat. - Wcześniej mieliśmy pożar firmy i zostałam z ogromnymi dłukami. Jak już wszystko było w miarę dobrze, powoli zaczęło się układać, to okazało się, że najstarszy choruje na stwardnienie rozsiane - wspomina Lidia Chyła. - A teraz w lipcu okazało się, że ja też jestem ciężko chora - mam raka.
Kobieta jednak sie nie poddaje. - Miałam dwa momenty zwatpienia, ale poza nimi cały czas walczę. Nie mogę się załamać - mam syna, który w przyszłym roku musi zdać maturę i drugiego, który jest chory i mnie potrzebuje. Chciałabym wrócić do pracy - mówi.
Pani Lidia bardzo potrzebuje wsparcia. Aby jej pomóc, można dokonać wpłaty na konto Caritas Diecezji Toruńskiej nr 28 2030 0045 1110 0000 0064 8240 z dopiskiem "Dla Lidii Chyły". Można też się z nią skontaktować pod nr telefonu 500 754 969.