Zmiana zarzutów ws. ataków na biura parlamentarzystów PiS
Kobieta, która miała dopuścić się w lipcu ataków na biura senatora Andrzeja Mioduszewskiego i posła Krzysztofa Czabańskiego w woj. kujawsko-pomorskim nie odpowie za propagowanie totalitaryzmu. Ta część zarzutów została umorzona przez Prokuraturę Rejonową w Wąbrzeźnie.
48-latka z województwa mazowieckiego w nocy z 20 na 21 lipca na oknie biura poselskiego parlamentarzystów PiS w Wąbrzeźnie miała napisać "PZPR", a na chodniku przed nim "Czas na sąd ostateczny". Podobnych czynów dokonała w Golubiu-Dobrzyniu.
Pierwotnie postawiono jej zarzut propagowania ustroju totalitarnego. - Postępowanie zostało częściowo umorzone w zakresie zarzutów dotyczących propagowania ustroju totalitarnego. Toczy się jednak nadal w zakresie uszkodzenia mienia. Za ten czyn grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności - mówi szef Prokuratury Rejonowej w Wąbrzeźnie Janusz Biewald.
Dodaje, że trwają czynności związane z dokumentowaniem dokładnej wartości szkód, gdyż została ona popełniona na rzecz wielu podmiotów.
Czabański podał po zdarzeniu na jednym z portali społecznościowych, że nieznani sprawcy zdewastowali filie biura poselsko-senatorskiego, które ma wspólnie z senatorem Andrzejem Mioduszewskim w Wąbrzeźnie i Golubiu-Dobrzyniu.
Senator Mioduszewski powiedział wówczas, że chociaż incydenty miały miejsce w dwóch różnych miastach, to charaktery pisma są podobne. Według niego, może to oznaczać, że biura zdemolowała ta sama osoba. Zapytany, jakie mogły być przyczyny ataku na biura parlamentarne, powiedział, że przyczyną jest "agresja, która występuje w tej chwili odnośnie sądów" oraz "atak na PiS grup politycznych".
W ocenie senatora przekaz w mediach dotyczący PiS powoduje, że różne grupy polityczne "uważają, że coś z tym muszą zrobić". Dopytywany, jakie dokładnie grupy ma na myśli, powiedział, że głównie KOD i Obywateli RP. - Podejrzewam, że te osoby są bardzo blisko z nimi związane - przynajmniej poglądami - na to, co robi PiS i na tę władzę - zaznaczył Mioduszewski.