Trzeci eksperyment po tragedii w Suszku, gdzie zginęły dwie harcerki
W miejscu obozowiska harcerzy w Suszku, gdzie w czasie nawałnicy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. zginęły dwie nastolatki, na polecenie prokuratury przeprowadzone zostały oględziny. To już trzeci tego typu eksperyment procesowy. Śledztwo powinno zostać zamknięte do końca roku.
Jak poinformował w oficjalnym komunikacie rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku Paweł Wnuk, na polecenie prokuratora nadzorującego śledztwo w sprawie tragedii w Suszku z 11 na 12 sierpnia 2017 r.(dwie osoby zginęły, 38 zostało rannych) przeprowadzony został kolejny eksperyment procesowy na terenie obozu harcerskiego.
Były to już trzecie oględziny. Wykonali je funkcjonariusze z komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Rzecznik poinformował, że celem było „sprawdzenie, jak przebiegała ewakuacja z obozu z perspektywy harcerzy, którzy przed nawałnicą schronili się w pobliskim jeziorze". Śledczy ustalali także, "czy była to spontaniczna reakcja harcerzy, czy też zachowanie to było efektem wydanego polecenia". Sprawdzali również, czy wejście do wody w nocy było bezpieczne.
Rzecznik prokuratury poinformował w komunikacie prasowym, że "śledztwo powinno znaleźć swój finał do końca tego roku". Trwają jeszcze przesłuchania świadków. Nikomu nie postawiono zarzutów.
Pierwsza wizja lokalna na terenie obozu harcerskiego odbyła się w połowie września 2017 r. w dzień. Drugą, ze względu na powstałe wątpliwości, przeprowadzono wieczorem, w warunkach zbliżonych do tych, jakie panowały w noc tragedii. Ten eksperyment odbył się w listopadzie ubiegłego roku.
Celem było odtworzenie i udokumentowanie jednej z dwóch dróg ucieczki uczestników obozu w Suszku, sprawdzenie jej widoczności w nocy. Odtworzono też sygnał będącej na wyposażeniu obozu syreny alarmowej. Wstępne ustalenia wykazały, że droga nocą nie była widoczna, a syrena alarmowa podczas wichury nie była słyszalna we wszystkich częściach obozu.
Śledztwo, w którym wyjaśniane są okoliczności tragedii, do jakiej doszło na obozie harcerskim w Suszku, prowadzone jest w trzech kierunkach. W pierwszym badana jest sprawa nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch harcerek, przygniecionych przez drzewa; w drugim - sprawa 38 innych poszkodowanych uczestników obozu. Trzeci dotyczy "bezpośredniego narażenia uczestników obozu na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia".
W ostatniej sprawie prokuratorzy badają m.in. działania, jakie podejmowały służby odpowiedzialne za ostrzeganie przed groźnymi zjawiskami atmosferycznymi, i podejmowanie stosownych działań już po ich wystąpieniu. Sprawdzają także, czy organizatorzy i opiekunowie obozu zachowali się zgodnie z procedurami i odpowiednio zadbali o bezpieczeństwo uczestników.
W obozie w Suszku brało udział 130 harcerzy z łódzkiego okręgu ZHR. Opiekę nad nimi sprawowało ośmiu wychowawców. W nocy z 11 na 12 sierpnia - w wyniku gwałtownych burz i wiatrów, które przeszły nad Pomorzem - obóz został zniszczony i odcięty od świata przez tarasujące drogi drzewa. W wyniku nawałnicy zginęły dwie harcerki w wieku 13 i 14 lat. 38 innych uczestników obozu trafiło do szpitali z różnymi obrażeniami. (PAP)