Proces oskarżonego o utopienie partnerki
W bydgoskim Sądzie Okręgowym rozpoczął się proces 47-letniego bydgoszczanina oskarżonego o pobicie i utopienie w wannie swojej partnerki.
Do zdarzenia doszło rok temu w jednym z mieszkań na bydgoskich Bartodziejach. Akt oskarżenia odczytał Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz - Północ.
Sąd przesłuchał dziś pierwszych świadków - zeznawała m.in. matka ofiary oraz właścicielka wynajmowanego przez ofiarę mieszkania.
To miał być tragiczny finał miłosej historii. Ona trudniła się prostytucją, on przedwcześnie wyszedł z więzienia i zamieszkał z Justyną w wynajętym przez nią lokalu. Śledczy zarzucają oskarżonemu brutalne zabójstwo, utopienie partnerki w wannie i zalanie jej ciała wrzątkiem..." - mówi Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.
Życie we wspólnym mieszkaniu nie trwało długo. Oskarżony ze szczegółami o nim opowiadał. Mówił o - jego zdaniem - chorobliwej zazdrości swojej partnerki, także o jej obietnicach zakończenia z niechlubną przeszłością. Opowiadał również o wspólnych zakupach, a także o nieszczęśliwym wypadku: podczas jednej ze sprzeczek Justyna miała się potknąć o własne nogi i uderzyć głową w parapet. Nie wszystkie te wątki oskarżony poruszał podczas wcześniejszych przesłuchań, dziś twierdził, że jego zdaniem wtedy były one nieistotne.
Długo trwało zanim Dariusz K. doszedł do wątku wanny. Twierdził, że najpierw pojechał z Justyną do miejsca w którym pracowała, żeby zabrać m.in. jej bieliznę.
Mężczyznę miał obudzić szum lejącej się w łazience wody. Wtedy - jak twierdził - znalazł swoją ukochaną w wannie.
Oskarżony twierdzi, że wtedy wezwał wtedy pogotowie i bez dokumentów pojechał na Białe Błota do miejsca gdzie spędził z partnerką upojne chwile. Wcześniej poprosił swoją córkę, by pomogła mu wynająć jakiś lokal.
Sąd przesłuchał też matkę ofiary. Kobieta nie miała kontaktu z córką. Od 10 lat jest prawnym opiekunem jej dzieci. Na oskarżonego patrzyła z pogardą.
Na temat tragicznego wieczoru wypowiadała się też jedna z lokatorek bloku przy ul. Połczyńskiej w Bydgoszczy. Kobieta twierdziła, że podczas oglądania filmu słyszała łomot i wołanie o pomoc.