Małgorzata Wojtaczka idzie samotnie w stronę Bieguna Południowego
To już czwarty tydzień Małgorzaty Wojtaczki na Antarktydzie. Pani Małgorzata jako pierwsza Polka maszeruje samotnie i bez wsparcia na Biegun Południowy.
Wędrówka rozpoczęła się w zatoce Hercules Inlet na brzegu lodowca szelfowego Ronna. Trasa wiedzie od brzegu kontynentu, przez lądolód Antarktydy do Bieguna Południowego.
W ciągu około 60 dni Małgorzata Wojtaczka ma do przebycia 1200 km na nartach, z saniami transportowymi, na których umieściła ponad 100 kg bagażu - cały sprzęt i żywność, niezbędne do przeżycia 2 miesięcy w Antarktyce.
Trasa marszu jest naprawdę trudna - po drodze czekają szczeliny lodowcowe, zaspy śnieżne i olbrzymie, wysokie do 3 metrów "zastrugi". Dzienny dystans to ok. 20 km marszu w trudnym terenie, pod wiatr.
Marek Kamiński jest jedynym Polakiem, który dotarł samotnie na Biegun Południowy (w 1995 i w 1997 roku – w czasie próby przejścia Antarktydy).
Małgorzata Wojtaczaka maszeruje pod patronatem Miasta Toruń.
"Niestety do towarzyszących mi od kilku dni zastrug, obecnie dołączył także "antarktyczny puch". Z pozoru - taki niewinny biały śnieżek. Ale ten śnieżek jest zupełnie bez poślizgu. Mimo temperatury ok. minus 15 do minus 20 C - wcale nie jest zamrożony. A to oznacza - ZERO poślizgu. Trudno się idzie na nartach, ale jeszcze trudniej w takich warunkach ciągnie się sanie. Cały czas się łudzę, że niedługo pole zastrug zniknie, a śnieg stanie się "śliski". Ale na razie nic się nie zmienia." - relacjonuje Małgorzata Wojtaczka.
Kliknij, by sprawdzić aktualną pozycję w marszu Małgorzaty Wojtaczki