Zatrzymany za oszustwo metodą "na wnuczka", wyszedł na wolność
23 stycznia Polskie Radio PiK informowało o akcji włocławskiej policji, w wyniku której na gorącym uczynku zatrzymano mężczyznę zamieszanego w oszustwo metodą "na wnuczka". Okazało się, że zatrzymany znajduje się już na wolności.
22 stycznia dyżurny włocławskich policjantów otrzymał informację od mieszkańca os. Zawiśle, że ktoś prawdopodobnie próbuje oszukać jego rodzinę tzw. metodą "na wnuczka". Do żony zgłaszającego zatelefonował mężczyzna podający się za wnuczka. Kobieta od razu zorientowała się, że jest to próba oszustwa, gdyż jej wnuk ma dopiero… kilkanaście miesięcy.
Powiadomiona policja poleciła kobiecie postępowanie zgodne z dyspozycjami "wnuczka", policjanci chcieli w ten sposób złapać oszusta na gorącym uczynku.
Po przekazaniu przez kobietę koperty nieznajomemu mężczyźnie, do akcji wkroczyli policjanci. Kiedy jednak usiłowali zatrzymać sprawcę, mężczyzna wsiadł do taksówki i próbował uciec. Policjanci oddali strzały ostrzegawcze.
Do policyjnej celi trafił człowiek, który w imieniu rzekomego wnuczka przyjechał do babci po pieniądze. Okazuje się jednak, że mężczyzna jest już na wolności, a prokuratura nie postawiła przed nim jakichkolwiek zarzutów.
Policja jest przekonana, że mężczyzna jest członkiem grupy przestępczej, a w całym zdarzeniu pełnił rolę kuriera między ofiarą przestępstwa i jej rzekomym wnukiem. Po przesłuchaniu człowiek odzyskał wolność.
Prokuratura nie chce zdradzać szczegółów. Z wieści nieoficjalnych wynika, że mężczyzna nie wiedział, co jest w kopercie. Człowiek wyjaśnia, że działał na nieformalne zlecenie firmy kurierskiej, która zatrudniła go na czarno i kontaktowała się z nim wyłącznie telefonicznie. Kazano jemu odebrać przesyłkę, a następnie dostarczyć innemu kurierowi, przejeżdżającemu pociągiem przez Włocławek. Prokuratura nie znalazła podstaw do tego, aby w te wyjaśnienia nie wierzyć. Policja poszukuje teraz osób, które wydawały mu dyspozycje przez telefon. Z wieści nieoficjalnych wynika, że były to telefony na kartę.