Strajk pracowników MZK w Bydgoszczy zakończony
W Bydgoszczy strajkowali kierowcy i motorniczy MZK. Do 14.00 zawieszone były kursy wszystkich linii tramwajowych oraz większości autobusowych. Pracownicy MZK żądali odwołania nowego prezesa Łukasza Niedźwieckiego i powrotu dotychczasowego - Pawła Czyrnego. Według ostatnich informacji pierwszy warunek został spełniony.
Główne zarzuty, jakie pracownicy MZK mają wobec Łukasza Niedźwiedzkiego dotyczą obaw związanych z podzieleniem spółki na kilka mniejszych oraz obniżeniem stawek za transport autobusowy.
O 4.00 rano odbyła się masówka załogi w Zajezdni przy ul. Inowrocławskiej. Lider największego związku w MZK Andrzej Arndt podkreśla, że ratusz był informowany o postulatach, ale nikt nie przyszedł na rozmowy.
- Załoga podjęła decyzję. Nie wyjechał ani jeden autobus, ani jeden tramwaj. My byliśmy jedynie ich przedstawicielami. Pismo było wysłane do prezydenta, dopiero dzięki dziennikarzom prezydent zorientował się, że takie pismo jest u niego w urzędzie. Do późnych godzin nocnych czekaliśmy na spotkanie. Dla władz miasta godz.15-16 jest widocznie godziną zamknięcia. Dziś rano też nie ma nikogo z władz - powiedział Andrzej Arndt.
Mimo kłopotów z dojazdem część bydgoszczan rozumie postulaty strajkujących.
Zarząd Dróg Miejskich w Bydgoszczy uruchomił 40 autobusów, które miały ratować sytuację komunikacyjną w Bydgoszczy.
Prezydent Bydgoszczy zaprosił liderów strajku MZK do rozmów. Jednocześnie uznał strajk za nielegalny i zapowiada powiadomienie prokuratury.
- Odbieram te działania jako działania przeciwko mieszkańcom. Strajk jest nielegalny. Apeluję do kierowców i motorniczych, żeby powrócili do pracy, nie stwarzali mieszkańcom większych problemów, a jeżeli ktoś ich okłamywał, że ich warunki pracy i płacy się pogorszą, to jest to nieprawda - powiedział Rafał Bruski.
Prezydent Bydgoszcz uważa też, że powodem strajku nie jest nowy prezes. Chce spotkać się z liderami związków z MZK i porozmawiać.
Rafał Bruski poinformował też, że rozpoczęła się procedura pozyskiwania przewoźników i taboru, który zastąpi autobusy i tramwaje MZK.
- Podjęliśmy działania, aby zakontraktować taką liczbę pojazdów, aby mieszkańcy nie odczuli tego, że miejski przewoźnik nas już nie obsługuje - powiedział prezydent Bydgoszczy.
W Bydgoszczy w godzinach szczytu potrzeba 194 pojazdów.
Samochody będące w dyspozycji miasta i miejskich spółek jeździły po mieście i zabierały mieszkańców czekających na przystankach, przedłużono funkcjonowanie Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego, władze miasta apelowały też do mieszkańców o wzajemne podwożenie się prywatnymi samochodami. ZDMiKP systematycznie uzupełnia uruchamianie komunikacji zastępczej.
Negocjacji między władzami Bydgoszczy a strajkującymi związkowcami z MZK podjął się bydgoski poseł PiS Piotr Król. Parlamentarzysta pracujący w sejmowej komisji infrastruktury był na spotkaniu w MZK, a potem u prezydenta.
- Na strajku cierpi tysiące bydgoszczan. Myślę, że będę w stanie zweryfikować i ustalić kto ma dobre intencje a kto nie. Chcę wypracować kompromis. Autobusy i tramwaje muszą wrócić. Jest też pytanie kto w tej chwili w zarządzie tej spółki posiada certyfikat kompetencji zawodowych przewoźnika, bo jeśli prawdą jest, że nikt, to naraża tę spółkę na to, że w ogóle nie będzie mogła funkcjonować - mówi Piotr Król.
Podczas spotkania w ratuszu prezydent Rafał Bruski poinformował przedstawicieli załogi MZK, że prezes Łukasz Niedźwiecki złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. Zdaniem przedstawicieli MZK, niezbędne jest zrealizowanie drugiego postulatu, czyli przywrócenia do pracy poprzedniego prezesa spółki Pawła Czyrnego.
Prezydent Bruski opuścił spotkanie oczekując, że kierowcy i motorniczowie wrócą do pracy i deklarując, że w razie potrzeby sprowadzone zostanie jutro do miasta 200 autobusów.