"Nie działa system" - związkowiec ze Służby Więziennej o ucieczce z grudziądzkiego więzienia.
"Dyrektor okręgu jest kozłem ofiarnym. Nie działa system" - tak dymisję szefa więziennictwa w okręgu bydgoskim ocenił w "Rozmowie Dnia" Jarosław Szyszka - przewod. Związku Zawodowego Funkcjonariuszy i Pracowników Służby Więziennej w okręgu bydgoskim.
Po spektakularnej ucieczce 3 więźniów z Zakładu Karnego nr 2 w Grudziądzu stanowisko stracili pułkownik Dariusz Szatkowski oraz szefowa grudziądzkiego więzienia.
Gość Polskiego Radia PiK ujawnił, że strażnicy obserwujący monitoring zauważyli ucieczkę, nie byli jednak w stanie zatrzymać więźniów. Mieli do pokonania zbyt dużą odległość.
"Gdyby strażnicy byli na murze sytuacja byłaby inna" - uważa Jarosław Szyszka.
"Były kiedyś posterunki uzbrojone, zostały zlikwidowane z oszczędności. Była to najlepsza prewencja. Skazany wiedział, że tam stoi funkcjonariusz" - podkreślał związkowiec.
W ocenie Jarosława Szyszki nikt ze strażników nie pomagał więźniom w ucieczce. Kraty w celi były bardzo stare. Ich przepiłowanie mogło zająć góra kilkadziesiąt minut. Do tego uszkodzona była osłona okna. Mur więzienia był blisko i właśnie tą drogą mógł zostać wciągnięty do celi telefon komórkowy czy brzeszczot.
Policja zatrzymała uciekinierów we wtorek wieczorem w Poznaniu. Akcja była dynamiczna, ale obyło się bez strzałów. Dziś mężczyźni usłyszą zarzuty.