Godziny grozy dla rodziców małej pacjentki Szpitala Jurasza w Bydgoszczy
Świeża krew na wózku inwalidzkim, na którym posadzono... dziecko. Z taką sytuacją musieli zmierzyć się rodzice niespełna ośmioletniej dziewczynki, która w nocy z 16 na 17 kwietnia została przyjęta na SOR Szpitala Jurasza w Bydgoszczy z podejrzeniem zwichnięcia nogi.
Brudny wózek miał wskazać małej pacjentce jeden w pracowników.
- Moja żona w tym czasie rozmawiała z pielęgniarką - relacjonuje ojciec dziewczynki. - Po chwili odwróciła się i zobaczyła, że córka ma jeden rękaw ubrudzony od krwi. Podobnie jak rączki, którymi dotykała śluzówek nosa. Była to świeża krew poprzedniego pacjenta, niewiadomej osoby. Żona poprosiła o zabezpieczenie jej w celu badań pod kątem obecności chorób zakaźnych. Pracownicy szpitala odmówili. Wypisano jedynie skierowanie do szpitala zakaźnego.
W sprawie dziewczynki zebrało się konsylium specjalistów. Grozi jej nawet kilkudniowa chemioterapia w kierunku potencjalnego zakażenia wirusem HIV czy żółtaczki.
Na szczęście udało się wstępnie ustalić dane pacjenta, do którego należała krew.
- Jest zdrowy, a więc odetchnęliśmy z ulgą. Dzisiaj jadę odebrać oficjalne stanowisko do Szpitala Jurasza, a potem do zakaźnego, gdzie ma zapaść decyzja czy dziecko wymaga hospitalizacji czy jedynie czekają nas w późniejszym okresie tylko badania kontrolne - mówi ojciec dziewczynki.
Z prośbą o komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się również do Szpitala Jurasza w Bydgoszczy. Placówka poprosiła o kontakt w przyszłym tygodniu.