Dwa konie i ponad cztery tysiące kilometrów w trzy lata. Cel: Santiago de Compostela [zdjęcia]
W ubiegłym roku wystartowali z Tallina i dotarli do Olsztyna. W tym roku do 20 kwietnia konno jadą z Olszyna - jak mówią, najdalej jak się da. Ostatni etap przygody i zdobycie Santiago de Compostela planują w przyszłym roku. A to wszystko w strojach z epoki. Z niezwykłymi pielgrzymami spotkała się w Wielkiej Nieszawce Iwona Muszytowska-Rzeszotek.
- Reprezentuje XVII wiek, bardziej taki luzacki, pod lisowczyka, pod szable do wynajęcia - mówi Jacek Żywiec z Mławy, mąż właścicielki stajni „Tarpan".
Andrzej Józef Podolski ze Sztumu reprezentuje 18. Pułk Ułanów Pomorskich z Grudziądza. - A moje „ciuchy" to oczywiście szlachta, ale to jest ubranie rodowe po dziadkach. Zostało, więc noszę dalej.
Rotmistrz kawalerii ochotniczej Czesław Budzianny reprezentuje szwadron Kawalerii Ziemi Opolskiej i stadninę koni „Kalinówka".
Skąd wziął się pomysł właśnie na taką przygodę, na wyprawę: Tallin - Santiago de Compostela? - Zawsze gdzieś chciałem włóczyć się konno - mówi Jacek Żywiec. - Złapałem takiego bakcyla, gdy jechaliśmy konno na wyświecenie Jana Pawła do Rzymu i to mnie jakoś tak ruszyło. To było oczywiście kilkanaście lat temu, ale nowa wyprawa dojrzewała kilka lat. Trzeba było zebrać ekipę. W tej chwili jedziemy szlakiem Camino, za chwilę wiedziemy na Szlak Piastowski, później szlakiem lubuskim. To samo było na Litwie, na Łotwie, na Estonii. A dlaczego z Estonii? Dlatego, że są dwa szlaki najbardziej oddalone na wschód: północno-wschodni to jest Tallin - Estonia - dalej już nie ma szlaków, i południowo - wschodni, czyli Kijów. Wiadomo, że w obecnej sytuacji nie możemy z Kijowa ruszyć.
To nietypowa wyprawa, bardzo wymagająca technicznie. - Muszą być auta, musi być zabezpieczenie, musi być karma. Bywa tak, że na przykład są gdzieś tam domy pielgrzyma i powiedzmy że jest miejsce dla pielgrzymów, ale jest koń i już jest problem (...).
Więcej w relacji Iwony Muszytowskiej-Rzeszotek.