Zostawiła psa w zamkniętym mieszkaniu i wyjechała. 62-latka skazana za znęcanie się
– Nie zdała egzaminu jako opiekunka zwierząt – uznał sąd i wymierzył bydgoszczance karę. Kobieta na trzy tygodnie wyjechała do sanatorium, pozostawiając psa w domu bez opieki, jedzenia i picia.
Marzanna O. była oskarżona o znęcanie się nad zwierzęciem. Wyrok zapadł w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy - sąd uznał ją za winną i skazał na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz orzekł wobec niej pięcioletni zakaz posiadania zwierząt. Ponadto kobieta musi wpłacić dwa tys. zł na rzecz bydgoskiego schroniska dla zwierząt. Wyrok nie jest prawomocny.
– Nie ulega wątpliwości – myślę, że dla każdego – że pozostawienie zwierzęcia nawet nie na tak długi okres, jak w niniejszej sprawie, takim znęcaniem jest – uzasadniał wyrok sędzia Bartosz Lau. – W niniejszej sprawie mamy stan faktyczny dość prosty, tj. oskarżona wybrała swój interes, swoją przyjemność – wyjazd, zostawiając na dłuższy czas psa bez opieki.
– Oskarżona wybrała najgorsze z możliwych rozwiązań – mówił sędzia. – Mogła psa umieścić w hotelu, jeśli nie było stać jej na hotel, mogła oddać do schroniska. Ona wybrała tę najgorszą opcję, nie zapewniając psu żadnej opieki.
Kobiety nie było podczas ogłaszania wyroku. Jej obrońca Karol Bryś stwierdził, że prawdopodobnie jego klientka zaakceptuje rozstrzygnięcie. – Nie oszukujmy się, jest to wyrok w miarę łagodny, pani oskarżona też zdaje sobie sprawę, co zrobiła, do czego doszło, więc myślę, że te wyrok po prostu zaakceptuje.
Do zdarzenia doszło latem zeszłego roku na bydgoskich Wyżynach. Sprawa wyszła na jaw, bo musiały interweniować służby wezwane przez sąsiadów kobiety. Z jej mieszkania wydobywał się fetor. Okazało się, że pies nie żyje. Kobieta twierdziła, że podczas jej nieobecności zwierzęciem miał opiekować się syn. Tymczasem mężczyzna nie mógł dostać się do środka, bo nie miał jednego z kluczy.