Toruński proces o zabójstwo z romansem w tle. Strzelił trzy razy, grozi mu dożywocie
- Żałuję tego co się stało, ale to nie ja napadłem - powiedział w Sądzie Okręgowym w Toruniu Łukasz Michalski. Jest oskarżony o śmiertelnie postrzelenie w Unisławiu 30-letniego Daniela Krajewskiego (strony zgodziły się na publikacje wizerunku i danych osobowych - przyp. red.).
Do zdarzenia doszło przeszło dwa lata temu. Powodem tragedii miał być romans oskarżonego z żoną ofiary. Para była w trakcie rozwodu. Przed zdarzeniem pomiędzy mężczyznami doszło do szarpaniny.
Akt oskarżenia odczytał prokurator Jarosław Kilkowski: - Z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia oddał w jego kierunku trzy strzały z broni palnej, pistoletu Glock, kaliber 9 mm, powodując rany, co skutkowało zgonem pokrzywdzonego.
- Czy przyznaje się pan do popełnienia tego czynu? - zapytał sędzia Bartosz Sitkiewicz - przewodzący składu sędziowskiego. - Nie, nie przyznaję się - mówił Łukasz Michalski.
- Widziałem postać idącą w moim kierunku. Zaczął wtedy startować do biegu i wykrzykiwać: „Mam cię cwaniaczku, teraz nie uciekniesz". Byłem przerażony, bo bałem się tej osoby. On krzyknął, po czym dostałem uderzenie w twarz. Osoba ta stała nade mną, kopała mnie. Krzyknąłem jeszcze, żeby przestał: „Przestań, mam broń". Ja leżałem, on na mnie siedział. Szarpnąłem broń z kabury, przeładowałem i oddałem strzał. Atak trwał nadal. Strzeliłem ponownie. Osoba ta jeszcze bardziej osunęła się na mnie i upadła obok mnie, na prawą stronę. Po tych strzałach atak ustał. Najpierw zadzwoniłem do prawnika, powiedziałem, gdzie doszło do zdarzenia, i co się stało. Po czym rozłączyłem się i zadzwoniłem na 112. To nie ja napadłem na niego, tylko on na mnie. Ja chciałem się tylko obronić - zeznawał oskarżony.
46-letni mężczyzna w chwili zdarzenia był członkiem Stowarzyszenia Strzelców Czarnoprochowych Ziemi Chełmińskiej. Grozi mu dożywotne więzienie.
Więcej w relacji poniżej.