Tak można stracić samochód! O incydencie z Włocławka i o tym, że okazja czyni... bankruta [wideo]
Zostawił otwarte auto i kluczyki w stacyjce, bo chciał tylko na chwilę zajrzeć do znajomej. Niestety, musiał zabawić u niej na dłużej. Gdy wyszedł - samochodu już nie było. Niecałą dobę później nieszczęśliwemu kierowcy z Włocławka skradzione mienie zwróciła policja.
Do kradzieży doszło w późnych godzinach wieczornych, na włocławskim Zazamczu.
Gdy tylko mężczyzna odwiedzający koleżankę zorientował się, że jego auto zniknęło, natychmiast zawiadomił policję.
Śledczy namierzyli samochód następnego dnia. Ktoś jechał nim od strony Kowala w kierunku Włocławka. Policjanci dali kierowcy sygnał do zatrzymania się, lecz ten przyspieszył.
Złodziej zrobił sobie rajd po mieście wyprzedzając na trzeciego, czy demolując słupki parkingowe. Uderzył też w policyjny radiowóz.
W końcu mundurowi zajechali drogę uciekinierowi. Sprawcą okazał się 33 - letni mieszkaniec Włocławka. Jest dobrze znany policji z innych przestępstw, dlatego jako recydywiście grozi mu kara większa, niż 5 lat więzienia za kradzież mienia.
Mężczyzna odmówił badania alkomatem, dlatego pobrano od niego krew, by sprawdzić, czy jechał trzeźwy.
Za szereg wykroczeń drogowych, które popełnił podczas ucieczki otrzymał mandaty na 11 tysięcy złotych. Nie miał też prawa jazdy, za co dodatkowo może otrzymać grzywnę do 30 tysięcy złotych.
Okazja czyni złodzieja, ale być może ta okazja uczyni złodzieja bankrutem - za kratami.