MZK broni motorniczego wykolejonego tramwaju. „Nie ma mowy o nadmiernej prędkości”
Trwa wyjaśnianie przyczyn wykolejenia się tramwaju w centrum Bydgoszczy. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że tramwaj jechał za szybko, zdaniem szefostwa Miejskich Zakładów Komunikacyjnych nie przekroczył prędkości, a przedstawiciel motorniczych mówi o fatalnym stanie torów w tym miejscu.
Do zdarzenia doszło we wtorek po południu w okolicy placu Teatralnego. Skręcająca z ul. Gdańskiej w Jagiellońską „szóstka” wypadła z torowiska i wjechała między arkady budynku po dawnym klubie Savoy. Nikomu nic się nie stało, ale przez kilka godzin ruch tramwajów i samochodów był sparaliżowany.
To było szczęście w nieszczęściu – mówią mieszkańcy. Wagon tylko otarł się filar kamienicy, uszkadzając elewację, ale nie konstrukcję budynku. – Drugie szczęście było takie, że nikt nie przechodził – dodają, bo do wypadku doszło w godzinach szczytu, kiedy wiele osób wraca do domu – a pod arkadami odbywa się ruch pieszych.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że zawinił motorniczy, który na zakręcie jechał z nadmierną prędkością. Tymczasem ustalenia MZK są inne. – Nie była to nadmierna prędkość – mamy zapisy z rejestratora prędkości i nie ma tutaj mowy o przekroczeniu prędkości przez motorniczego – mówi prezes spółki Piotr Bojar.
Również motorniczowie stają murem za kolegą. Podkreślają, że to nie pierwsze wykolejenie tramwaju w tym miejscu i obwiniają o to zły stan torowiska. – Torowisko się po prostu wyeksploatowało – mówią i po raz kolejny apelują o remont torowiska.
Rzeczniczka bydgoskich drogowców Katarzyna Muszyńska odpowiada, że remont jest w planach, ale odległych. Zdaniem drogowców winny zajścia jest także motorniczy. Wyjaśnianie sprawy trwa.
– Kluczowym w rozstrzygnięciu ew. winy motorniczego będzie zabezpieczony przez policjantów monitoring, jak również tzw. czarna skrzynka, czyli rejestrator danych, których wskaże prędkość, z jaką poruszał się tramwaj w chwili zdarzenia – mówi Krzysztof Bratz z Zespołu Komunikacji Społecznej KWP w Bydgoszczy.