Związkowcy z MZK: Bez podwyżek zabraknie chętnych do wożenia mieszkańców Bydgoszczy
Kierowcy MZK w Bydgoszczy domagają się podwyżek, a związkowcy proszą prezydenta Rafała Bruskiego o kolejne spotkanie. To pokłosie narastających od lat problemów z dofinansowaniem spółki.
Zdaniem Andrzeja Arndta, przewodniczącego związku zawodowego pracowników komunikacji miejskiej w Bydgoszczy, jeśli nie uda się dogadać z władzami miasta, wkrótce może zabraknąć chętnych do wożenia wozić pasażerów. - Jako związki zawodowe sygnalizowaliśmy: „karmy się małą łyżeczką”, ale często niestety nie słuchano organizacji związkowych, przeciągano te sprawy – mówi. - Dzisiaj zrobiła się potężna bariera między średnią wynagrodzenia w mieście, a naszymi wynagrodzeniami. Aby dzisiaj dofinansować komunikację miejską i prawie tysiąc pracowników, potrzebne są wielkie miliony. To już nie jest mała łyżeczka, tylko muszą wyciągnąć potężne łyżki, żeby utrzymać komunikację. Porównując do innych miast, to podwyżki musiałyby wynosić przynajmniej z 1,5 albo i nawet do 2 tys. My dzisiaj wiedząc, jakie to są środki, znowu chcemy iść małymi krokami i na ten czas oczekujemy minimum tysiąca złotych.
W przesłanym do władz miasta piśmie, związkowcy domagają się organizacji spotkania do 18 lutego. Na razie nie wyznaczono konkretnego terminu.