Jest wyrok za śmierć biznesmana ze Śląska. Jego ciało znaleziono pod Włocławkiem
Lipiec 2017 roku. W lesie w pobliżu autostradowego węzła pod Włocławkiem myśliwy natrafił na wielki foliowy worek. W środku znalazł zwłoki człowieka. Policja porównując dane DNA denata z bazą osób zaginionych ustaliła, że to ciało 57-letniego Jacka S., biznesmana ze Śląska. Sekcja wskazała na zabójstwo. Ciało leżało w lesie co najmniej dwa miesiące.
Sprawę prowadziła prokuratura w Katowicach. Oskarżono żonę biznesmana, która miała dokonać zbrodni, aby przejąć majątek po mężu. Kobieta przesiedziała w areszcie dwa lata, po czym wyszła po wpłaceniu 1 mln zł poręczenia. Odpowiadała z wolnej stopy.
Sąd uniewinnił oskarżoną. Uznano, że wersja przedstawiona przez oskarżyciela, to tylko jedna z wielu hipotez. Nie ma żadnych twardych dowodów, że było tak, jak utrzymywał prokurator.
Czy wdowa będzie domagała się odszkodowania za czas spędzony za kratkami? Nie. W trakcie procesu została bowiem skazana za składanie fałszywych zeznań. Na poczet kary sąd zaliczył jest 2 lata w areszcie.
Nadal nie wiadomo kto zabił Jacka S. i porzucił jego ciało pod Włocławkiem.