Upamiętnienie i… niejasna przeszłość. Obchody 162. rocznicy powstania styczniowego we Włocławku
Włocławek świętował kolejną rocznicę wybuchu powstania styczniowego. Tradycyjnie, jak co roku, władze z Ratusza złożyły kwiaty pod pomnikiem pułkownika Stanislao Bechiego.
To włoski oficer, który walczył w szeregach kujawskich powstańców. W czasach XX-lecia międzywojennego wykreowany na bohatera dwóch narodów.
Tymczasem najnowsze badania ukazują ciemną stronę postaci. Są dowody na to, że pułkownik Bechi, schwytany przez Rosjan, był gotowy przekazać zaborcom nazwiska i adresy znanych mu członków powstańczego rządu narodowego. Sprawa trafiła do samego cara. Rozkaz o wstrzymaniu egzekucji dotarł do Włocławka za późno.
Czarny wątek życiorysu Stanislao Bechiego potwierdzał szef Muzeum Historii Włocławka, Tomasz Wąsik. – Ta informacja wyszła w korespondencji księcia Emila Wittgensteina, czyli najwyższego w 1863 roku urzędnika rosyjskiego we Włocławku. Książę miał w prywatnej korespondencji pisać do swej żony, oczywiście w języku francuskim. Pułkownik miał stwierdzić, że złapano pod Włocławkiem Włocha, który chciał się wykupić właśnie wydaniem niejako kilku członków rządu narodowego.
Włocha w ręce Rosjan wydała dziedziczka majątku Bilno pod Lubieniem Kujawskim. Według części historyków zrobiła to z zemsty. Włoch rozkochał w sobie polską szlachciankę, obiecał małżeństwo, ale zataił, że w rodzimej Italii ma żonę i dzieci.