Budowa zapory na Wiśle w Siarzewie zablokowana? Służby ochrony środowiska cofnęły zgodę
Według aktualnego stanu prawnego - nowej zapory poniżej Włocławka nie będzie. Tak zadecydował Generalny Inspektor Ochrony Środowiska, który cofnął wydaną 7 lat temu, tak zwaną decyzję środowiskową i jednocześnie odmówił wydania pakietu dokumentów, czyli środowiskowego uwarunkowania inwestycji.
Skutek jest taki, że inwestor bez tych papierów nigdy nie dostanie pozwolenia na budowę, a zatem tamy na ten moment nie będzie. Suchy komunikat generalnego inspektora nie zawiera uzasadnienia, zaś weekend utrudniał zdobycie wyjaśnień, komentarzy, czy wiarygodnych informacji o drodze odwoławczej.
Można przyjąć, że inspektor podzielił stanowisko obrońców przyrody, w tym autorytetów akademickich, którzy od lat dowodzą, że zapora praktycznie zabije ostatnią w Unii Europejskiej dużą rzekę, która zachowała niemal w całości swoje walory przyrodnicze.
Po drugiej stronie są zaskoczeni i zdezorientowani zwolennicy zapory. Już pojawiły się komentarze polityków, głównie opozycyjnych, jakoby rząd nie dbał o bezpieczeństwo powodziowe i rezygnował z czystej energii, jaką miała dawać niewielka hydroelektrownia zamontowana na zaporze.
Co się wydarzy? W sejmie działa parlamentarny Zespół do spraw kaskadyzacji Dolnej Wisły: siedmioro posłów opozycji i dwóch z koalicji rządzącej. Zespół działa raczej na papierze. W minionym roku zebrał się tylko raz, jednak wobec nowych faktów jego przewodnicząca, włocławska posłanka PiS-u Anna Gembicka zapowiedziała pilne zebranie, które ma ocenić i uporządkować sytuację po decyzji generalnego inspektora.
Powtórzmy: służby ochrony środowiska cofnęły zgodę na budowę zapory poniżej Włocławka. Jeśli nic się nie zmieni, nowej tamy nie będzie.