Protestują przeciwko likwidacji szkoły w Kiełpinie. „Wszyscy się znamy, jesteśmy jak rodzina”
Rodzice i uczniowie bronią szkoły w Kiełpinie koło Tucholi, która ma zostać zlikwidowana. Powodem są wysokie koszty utrzymania i mała liczba dzieci.
– Mamy tu dużo kolegów i czujemy się tu bardziej bezpiecznie, niż w innych szkołach – mówi jedna z uczennic. – Nauczyciele w tej szkole dobrze tłumaczą, nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy zmienić szkołę – dodaje uczeń.
Rodzice podkreślają, że likwidacja szkoły oznacza trudności logistyczne. – Z sugestii burmistrza wynika, że mamy dojeżdżać do szkoły w Legbądzie, która jest oddalona o 10 kilometrów. Większość rodziców pracuje w Tucholi, do Tucholi jest pięć kilometrów. Nie chcemy, żeby porównywano nasze dzieci do kosztów, cyfr, liczb, bo nie można tego przełożyć – mówi jedna z mam. Dodaje jednak, że placówka w Kiełpinie jest „najtańszą szkołą wiejską”.
Burmistrz Tucholi Tadeusz Kowalski argumentuje, że koszty są wysokie. – Z roku na rok ze względów demograficznych ta sytuacja się pogarsza, szkoła Kiełpinie jest jedną z najmniejszych szkół, podobnie jak szkoła w Stobnie – po kilkoro uczniów w klasie, czasami jest kilkunastu, ale są klasy cztero-, pięcio-, sześcio-, siedmioosobowe – to norma. Te szkoły generują olbrzymie koszty.
– W tej szkole wszyscy się znamy, jesteśmy jak rodzina. Jest mało osób w klasach, ale to właśnie nas jednoczy, dzięki temu każdy może się więcej nauczyć i być przy tablicy – tłumaczy jeden z uczniów.
Druga szkołą, która ma zostać zlikwidowana, jest placówka w Stobnie. Więcej w relacji poniżej.