Toksyczne opary wydostały się z zakładu. Inspektorzy prowadzą kontrolę we włocławskim Anwilu
Nadal nieznane są przyczyny nocnej awarii w zakładach chemicznych Anwil we Włocławku. Na miejscu działa aparatura badająca jakość powietrza. Jak zapewnia Inspektorat Ochrony Środowiska, w tej chwil nie ma zagrożenia dla ludzi.
Inspekcja potwierdza jednak, że chmura trującego gazu wydostała się poza fabrykę:
- Doszło do wycieku chlorku winylu z instalacji najpierw w obrębie samej instalacji, natomiast w kolejnych godzinach chmura zanieczyszczeń wydostała się poza teren zakładu - mówi Małgorzata Saługa, szefowa włocławskiej delegatury Inspektoratu Ochrony Środowiska. - Ogłoszono alarm chemiczny trzeciego stopnia. W zakładzie trwa obecnie kontrola. Będziemy ustalać przyczyny i także skutki tej poważnej awarii. Co jest dla nas najistotniejsze - nikt nie został poszkodowany, a sytuacja została opanowana. Akcję ratowniczą prowadziła Państwowa Straż Pożarna. Działania zakończono w godzinach nocnych.
Fabryka Anwil ograniczyła się do komunikatu, potwierdzającego fakt wycieku. Nie podaje jednak przyczyny awarii, ani też ilości toksycznego gazu, który trafił do atmosfery.
Anwil potwierdził też, że trzeba było zamknąć ulicę Krzywa Góra oraz ewakuować część załogi. Fabryka odmawia jednak podania szczegółów. Rzeczniczka prasowa Anwilu odmówiła wypowiedzi na antenie.
Chlorek winylu to silnie toksyczny gaz. Powoduje raka. Jest skrajnie łatwopalny, zaś w kontakcie z powietrzem może być wybuchowy. Anwil wykorzystuje go do uzyskania sztandarowego produktu fabryki, czyli polichlorku winylu.
Więcej w relacji Marka Ledwosińskiego.