Czy 2,5-letni chłopiec zmarł na skutek złej diagnozy?
Do prokuratury zgłosił się mężczyzna, który wini Wojewódzki Szpital Specjalistyczny we Włocławku za śmierć swego 2,5-rocznego synka.
Chłopiec w ubiegłym roku trafił do włocławskiego szpitala. Miał zawroty głowy, niewiele jadł. Zdiagnozowano u niego chorobę pasożytniczą. Rozpoczęło się leczenie, które jednak nie dawało rezultatu.
Dopiero po 3 miesiącach, po wizycie w specjalistycznej przychodni, u chłopca wykryto nowotwór mózgu. Guz miał średnicę 10 cm. Dziecko zmarło w czasie operacji przeprowadzanej w klinice w Łodzi.
Ojciec twierdzi, że gdyby od razu postawiona została właściwa diagnoza nie doszłoby do śmierci chłopca. Mężczyzna złożył we włocławskiej prokuraturze zawiadomienie o błędzie w sztuce lekarskiej.
- Będzie zabezpieczona dokumentacja, zwrócimy się do sądu o zwolnienie lekarzy z tajemnicy lekarskiej. To poprzedzi planowane przesłuchania w tej sprawie - poinformował Waldemar Kwiatkowski z Prokuratury Rejonowej we Włocławku.