Kierowcy autobusów o „zawrotce” przed mostem Bernardyńskim: Uda się albo nie, loteria [wideo, zdjęcia]
Tragedia – mówią kierowcy autobusów komunikacji miejskiej w Bydgoszczy, po tym, jak dla tych pojazdów zamknięty został most Bernardyński. Tymczasowe zmiany obowiązują od soboty (19 październik). W niedzielę jadący przez „zawrotkę” autobus utknął przed mostem i blokował ruch.
Drogowcy wprowadzili zmiany w związku z wykrytą ponad trzy tygodnie temu awarią. Uszkodzony został przegub mostu. Przeprawa wymaga remontu. W związku z tym drogowcy zamknęli dla samochodów osobowych wschodnią jezdnię mostu, ruch w obie strony odbywa się jezdnią znajdującą się przy stacji benzynowej.
Z kolei całkowicie most Bernardyński został zamknięty dla autobusów. Pojazdy zawracają przed mostem na tymczasowym przejeździe przez torowisko tramwajowe. I tu zaczyna się problem. – Mamy za mało miejsca – skarżą się kierowcy, zwłaszcza autobusów przegubowych, którym ciężko jest pokonać „zawrotkę”.
– Bardzo ciężko, właśnie teraz jechałem, ledwo się zmieściłem. Udało się, ale to jest loteria – jakby się nie udało, to bym zablokował wszystko i wszystko stoi – mówi jeden z kierowców. – Bardzo źle, tragedia, od rana tu już problem miałem, musiałem cofać i kombinować. Nie każdy wóz ma jednakowy skręt, jak ma troszkę słabszy, to ciężko jest wycentrować – skarży się inny.
– Tam trzeba wjeżdżać po drugiej stronie na chodnik, bo w ogóle by się nie skręciło. Mało miejsca jest, słup jest przed tą stacją i nie ma jak wykręcić. Ten słup trzeba jak najszybciej zdemontować, to będzie można łagodnie zawracać. Na razie jest naprawdę ciężko – mówią.
- Jeśli będzie to słuszna sugestia, to zdemontujemy latarnię - mówi o spostrzeżeniach kierowców Wojciech Nalazek. Dyrektor Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy dodaje jednak że wykonanie „zawrotki” poprzedziły testy. - Były przejazdy autobusów długich, i krótkich. Przejazdy wyszły bardzo dobrze, z dużym zapasem.
Jego zdaniem weekendowy incydent mógł więc wynikać z braku umiejętności kierowcy.
- Dlatego też konsultujemy się z policją. Nasze służby przeanalizują sytuację. Jeżeli będzie można coś poprawić, to poprawimy - zapewnia dyrektor Nalazek.