Andrzej Arndt: Nie ma pracowników, Bydgoszczy grozi paraliż autobusów i tramwajów [Rozmowa Dnia]
– Kierowcy jeżdżą w wolnym czasie, ale limity nadgodzin się kończą. By nie doszło do komunikacyjnego paraliżu, potrzebujemy dodatkowych pieniędzy – mówił w „Rozmowie Dnia” na naszej antenie Andrzej Arndt ze Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Bydgoszczy.
Michał Słobodzian: Paraliż autobusów i tramwajów w Bydgoszczy jest przesądzony?
Andrzej Arndt: Bez strajku, bez jakiegokolwiek buntu załogi, właśnie taki paraliż grozi, dlatego już informujemy społeczeństwo, ponieważ rozmowy z zarządem, z Miastem, z Radą Nadzorczą nie przynoszą efektu, a sytuacja naprawdę jest tragiczna. Mamy okres letni, w którym jest zmniejszona liczba wyjazdów taborów, a już mamy braki. Jest połowa roku, mamy wykorzystany już prawie maksymalnie limit nadgodzin wszystkich naszych pracowników, więc pytamy, co będzie 1 września.
Czyli paraliż, ale nie dlatego, że wy zastrajkujecie, tylko będą wypadać autobusy i tramwaje…
Doświadczyliśmy tego dwa lata temu, kiedy załoga się zbuntowała indywidualnie, pominęła związki zawodowe, kierowcy, motorniczowie zatrzymali ruch w mieście, i widzieliśmy, jak mieszkańcy cierpieli. Cierpieliśmy na tym wszyscy, my, miasto, więc uciekamy od takich sytuacji, ale musimy społeczeństwo powiadomić o tej narastającej tragicznej sytuacji.
W liście do radnych, który opublikowała „Gazeta Wyborcza”, czytamy: „Jeśli nam nie pomożecie wybrnąć z tragicznej sytuacji, będziemy zmuszeni wykorzystać każdą prawnie zagwarantowaną możliwość do stworzenia odpowiednich warunków pracy naszym pracownikom”. To wyraźna groźba, ostrzeżenie, ale jednak o strajku, jeśli dobrze rozumiem...
Tak jak powiedziałem, strajk jest ostatecznością. Są też inne formy, o których nie chciałbym dzisiaj wspominać, które jak najmniej odczuliby mieszkańcy. Pierwsza forma, prawnie, to jest to, że publicznie pokazujemy ten problem, nie trzymamy tego wewnątrz, tylko dzielimy się ze społeczeństwem tym problem, bo liczymy na to, że również społeczeństwo nam pomoże.
Na czym głównie polega problem?
Oczywiście głównie na środkach finansowych. Podpisana w tej chwili umowa długoterminowa pokazuje, że jeszcze tylko w tym roku mamy większe środki, natomiast od przyszłego roku, mamy już następne umowy mieć obniżone. My w tym roku nie mamy [wystarczających] finansów – chcę powiedzieć, że od kilku lat wstecz umowy, które były podpisywane, nie były realizowane przez właściciela.
Co to znaczy?
To znaczy, że zarząd naszej spółki, żeby móc pokryć środki finansowe, wybierał własne środki, m.in. z kapitału zapasowego.
Te pieniądze miały być zwrócone, zostały?
Nie, niestety nie zostały zwrócone (…).
Całej „Rozmowy Dnia” można wysłuchać poniżej.