Naukowcy z Torunia: Badania archeologiczne w kompleksie Ducha św. są nierealne
Oferta badań archeologicznych w kompleksie Ducha św., którą wybrało miasto, jest nierealna, jeżeli okaże się, że substancja zabytkowa – jakiej spodziewamy się w tym miejscu – jest dobrze zachowana, a badania wraz z opracowaniem ich wyników mają być wykonane w sposób profesjonalny – powiedzieli profesorowie Wojciech Chudziak i Jacek Bojarski z UMK.
Naukowcy dodali, że biorąc pod uwagę wartość naukową i historyczną tego miejsca, cena jest wielokrotnie zaniżona.
Kościół w kompleksie Ducha św. był bez wątpienia jednym z najstarszych, jeżeli nie najstarszym w Toruniu. Eksperci spodziewają się na tym terenie także średniowiecznego cmentarza.
Przetarg na przeprowadzenie badań archeologicznych w odkrytym kompleksie Ducha św. wygrała Pracownia Archeologiczna Alagierscy z Chodzieży, która zaproponowała za wykonanie tego zadania ok. 188 tysięcy złotych. Była to najtańsza oferta. Nie wybrano oferty konsorcjum Muzeum Okręgowego w Toruniu i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, która opiewała na kwotę 876 tysięcy złotych.
Z opinii Narodowego Instytutu Dziedzictwa, o którą zwrócił się wojewódzki konserwator zabytków Sambor Gawiński, wynika, że zaproponowany program badań wymaga szeregu zmian i uzupełnień. Program wrócił więc do inwestora celem uzupełnień. Został on już poprawiony, ale zarówno WUOZ, jak i toruński magistrat nie udostępnili jeszcze – mimo kilku próśb – nowej wersji. Nie jest więc znany zakres uwzględnienia uwag NID i uszczegółowienia oraz zmiany szeregu zapisów, o które prosiła ta instytucja.
Oferta o wielokrotnie zaniżonej wartości
– Szkoda, że specjaliści z UMK od lat zajmujący się badaniami archeologicznymi Torunia nie dostali tego programu do wglądu. Wiemy o uwagach NID-u i pierwszej wersji z publikacji prasowych – powiedział prof. Chudziak, który był jednym ze współtwórców oferty konsorcjum UMK i Muzeum Okręgowego w Toruniu.
Dodał, że od początku konsorcjum informowało magistrat o tym, że oferta przedstawiona przez pracownię państwa Alagierskich jest nierealna, a ceny wielokrotnie zaniżone.
– To nie jest tak, że my wzięliśmy swoją ofertę z sufitu, bo tak nam się wydawało, że na tyle trzeba ją wycenić. Wszystko dokładnie przeanalizowaliśmy. W naszym projekcie założyliśmy wykorzystanie najnowocześniejszego, specjalistycznego sprzętu i metod stosowanych do badań reliktów architektury, uwzględniliśmy wiele niezbędnych analiz i wieloaspektowe opracowanie materiału źródłowego, wraz z wykonaniem studium archeologiczno-historycznego i określeniem wytycznych konserwatorskich. Do tego miała powstać porządna, rzetelna publikacja z tych badań, zarówno naukowa, jak i popularnonaukowa. No i oczywiście pracować miało przy nich nie pięć czy sześć osób, ale około 25-osobowy zespół – podkreślił prof. Chudziak.
Dodał, że konsorcjum myślało również o dniach otwartych, w którym teren wykopalisk byłby udostępniony mieszkańcom Torunia na zasadach spotkań edukacyjnych z archeologami i historykami. Naukowcy chcieli wyjaśnić, dlaczego to miejsce jest tak ważne dla historii miasta.
Wskazał, że zarówno jemu, jak i innym archeologom z UMK jest niezręcznie wypowiadać się w tej sprawie, bo byli kontroferentami, ale ważniejsze wydaje się dla niego to, aby zadbać o jedno z najstarszych miejsc w Toruniu, zadbać o miejskie dziedzictwo.
– Miasto prowadzi swoją politykę w tym zakresie. Szkoda, że tak ona wygląda. Wiele lat temu przecież magistrat podpisał z UMK porozumienie o współpracy w zakresie badań archeologicznych. W tym dokumencie – podpisanym przez prezydenta Michała Zaleskiego – było wpisanych tyle konkretnych ustaleń, które – niestety – w ostatnich latach nie były realizowane. Toruń figurujący na liście światowego dziedzictwa nie ma jakoś szczęścia, jeżeli chodzi o systemowe badania archeologiczne – mówił ze smutkiem prof. Chudziak.
Kilka kwestii budzi wątpliwości
Wielu ekspertów z całego kraju podkreśla, że taki obrót spraw budzi zdumienie także z uwagi na posiadanie przez UMK bodaj najlepszego i najbardziej doświadczonego w kraju zespołu archeologów specjalizujących się w badaniach miejskich.
– Badania średniowiecznych miast należą do najtrudniejszych pod względem merytorycznym i logistycznym. Chodzi o wielowarstwowe układy warstw kulturowych z różnych okresów, ich relacje do reliktów architektury murowanej i drewnianej, o badania warstw biogenicznych zalegających w studniach i szambach, o eksplorację cmentarzysk i zaplecza gospodarczego itp. Nie można ich zestawić z badaniami na terenach otwartych, gdzie złożoność nawarstwień kulturowych jest z reguły mniejsza. Nie jest realne, aby dobrze zrobił to w kompleksie Ducha św. ktoś, kto takimi badaniami się praktycznie nie zajmował. – dodał doświadczony archeolog prof. Chudziak.
Naukowiec podkreślił, że do takich badań potrzebny jest większy zespół. – Właśnie sytuacją mamy obecnie do czynienia. Jako konsorcjum pisaliśmy do magistratu jeszcze w kwietniu o tej sprawie. Wskazywaliśmy, co w ofercie państwa Alagierskich jest nierealne. Przecież nie da się takich badań na takim areale zrobić w kilka osób, nie da się znaleźć specjalisty antropologa, który weźmie na siebie odpowiedzialność za dwa tysiące złotych. Taka sama kwota zarezerwowana na konserwację zabytków archeologicznych, których będą pewnie tysiące, a gdzie fundusze na flotację nawarstwień biogenicznych i występujących w nich makroszczątków botanicznych? Co z opracowaniami tych materiałów? To wszystko budzi uzasadniony niepokój.
Jego kolega z zespołu, który uczestniczył w przygotowanym przez konsorcjum projekcie badań kompleksu Ducha św., prof. UMK dr hab. Jacek Bojarski także zwraca uwagę na kilka kwestii, które budzą jego zdaniem wiele wątpliwości.
– Nasza oferta nie została zaakceptowana przez inwestora. To miasto ustaliło kryteria, jako zleceniodawca płacący za wykonywane prace? Poprzeczka finansowa została ustawiona według nas zdecydowanie za nisko. Kwotę, którą miasto zabezpieczyło, byłaby wystarczająca do przeprowadzenia nadzorów archeologicznych, ale na pewno nie dla pełnowymiarowych prac na terenie zespołu staromiejskiego. Przecież obszar ten w średniowieczu – cały teren wzdłuż Wisły – był bardzo gęsto zabudowany. Funkcjonował tam klasztor, kościół, cmentarz, przystań rzeczna. Być może są tam też elementy przeprawy mostowej. Jak ważny był ten fragment miasta, można zobaczyć na szkicach z XVII i XVIII wieku – powiedział prof. Bojarski.
Czy to czas na refleksje?
W jego ocenie firma, która przyjęła ten kontrakt, prawdopodobnie nie do końca zdaje sobie sprawę, z jak trudnym zadaniem będzie musiała się zmierzyć.
– Być może na etapie ofertowym doszło do niezrozumienia tematu i państwo Alagierscy sądzili, że prace archeologiczne zostaną ograniczone do dokumentacji tylko części odkrytych murów, na zasadzie nadzoru? W to miejsce trzeba wpuścić ekipę ludzi, która zrobi to porządnie, zgodnie z wymogami metodyki badań archeologicznych. Na razie sprawia to wrażenie, jakby miasto próbowało to zrobić bardzo tanim kosztem i jak najszybciej. Przykro na to wszystko patrzeć – ocenił prof. Bojarski.
Jednocześnie obaj archeolodzy mają nadzieję, że być może nastąpi jednak jeszcze refleksja w tej sprawie. Nadal decyzja o pozwoleniu na badania nie została bowiem wydana, a może nie zgodzić się na nie w obecnie proponowanej formie wojewódzki konserwator zabytków.
– Może się miasto zreflektuje. Może zreflektują się sami państwo Alagierscy. Bo chyba sami nie do końca zdają sobie sprawę, z jak trudną materią mają do czynienia. To są badania wymagające – naprawdę — ogromnych nakładów. Nie wspominając o koniecznych później opracowaniach naukowych i publikacji materiałów pochodzących z tych badań, które zgodziło się przejąć do swoich magazynów Muzeum Okręgowego, które było kontroferentem. A przecież Muzeum stanowiące lidera konsorcjum z tych badań wykreślono. Jak to więc jest? – pytał retorycznie prof. Bojarski.–