Mieszkańcy o znalezisku w lesie pod Zamościem: Gdyby to spadło na moje podwórko?
Skąd się wzięły w lesie pod Zamościem niedaleko Bydgoszczy szczątki powietrznego obiektu wojskowego? Wyjaśniają to śledczy.
Wydział Wojskowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku wszczął postępowanie w sprawie sprowadzenia zagrożenia dla życia wielu ludzi w postaci eksplozji materiałów wybuchowych.
W czwartek na miejscu pojawili się prokuratorzy, policjanci i żandarmeria wojskowa. Badali i przeszukiwali teren, a droga przez las była zamknięta. Sprawdziliśmy jak na ostatnie wydarzenia w lesie zareagowali mieszkańcy.
– Kręcę się czasami po lesie, spacerkiem. Nawet nie próbuję pytać, czy przejadę, bo widzę, że to żandarmeria wojskowa. Także dzieje się coś wojskowego. Nie słyszałem, co znaleziono. Kolega pytał, czy przelatują tutaj samoloty. Podejrzewam, że może coś spadło – powiedział mężczyzna.
Jednak część mieszkanek nie wiedziała, co znaleziono w lesie i same zastanawiają się, co to może być. – Czy to pocisk, czy rakieta? A tam, co będzie, to będzie.
– Tak, słyszałem, że na tym były jakieś rosyjskie znaki. Nie wiem, co o tym myśleć. Trudno powiedzieć – stwierdził jeden z mężczyzn.
Inni mają uzasadnione obawy, ponieważ szczątki obiektu wojskowego mogły uderzyć w jakiś budynek. – Gdyby to spadło na dom, przedszkole, szkołę. Też mogło spać na moje podwórko. Wszystko mogło się wydarzyć.
Mieszkańcy domów znajdujących się kilkaset metrów od znaleziska w lesie mówią, że nie słyszeli niczego podejrzanego. Teren znalezienia obiektu to obszar naruszonej ziemi o powierzchni kilku metrów kwadratowych, ze ściętym drzewem. Nie wygląda, jakby doszło tam do eksplozji.