NIK o mandatach bydgoskiej Straży Miejskiej. Co się nie zgadzało?
- Stwierdzone w czasie kontroli NIK-u nieprawidłowości w ewidencji mandatów, wystawionych przez bydgoską straż miejską to efekt ludzkiej pomyłki - wyjaśnia komendant municypalnych, Jacek Anhalt.
W czasie posiedzenia komisji rewizyjnej Rady Miasta, komendant zapewnił, że błędy w żaden sposób nie dotknęły mieszkańców miasta. Przypomnijmy: chodzi o niespójność faktycznej liczby wystawionych mandatów, z tą, którą strażnicy wprowadzili do systemu. Różnice wynosiły w latach 2019-2021 kolejno: 35,26 i 14:
- Ewidencja, którą przekazujemy potem kolegom z policji, jest prowadzona ręcznie - mówi komendant Anhalt. - Nikomu nie dopisano mandatu. To nie jest tak, że Kowalski dostał dwa mandaty zamiast jednego. To jest czysta czysta ewidencja. Ktoś powinien wpisać 10 mandatów, wpisał ich na przykład 11, albo wpisał 9 i pomylił się. Myśmy tego z systemem, który służy też windykacji, nie weryfikowaliśmy. W tej chwili weryfikujemy to z systemem elektronicznym, więc już nie ma możliwości pomyłki.
Jacek Anhalt odniósł się także do pokontrolnego wniosku, w którym Najwyższa Izba Kontroli poprosiła o rozważenie wprowadzenia obowiązku dokumentowania przez strażników przyczyn wydanych pouczeń.
- NIK w trakcie badania 30 postępowań mandatowych zauważył, że w 17 przypadkach nie było uzasadnienia do pouczenia, a w 13 takie uzasadnienia były i stąd to zalecenie rozważania wprowadzenia obowiązku dokumentowania w notatnikach pouczeń. Ja takie polecenie wydałem. W tej chwili wszystkie pouczenia są już w notatnikach służbowych strażników uzasadnione - wyjaśnia komendant.
Jak podkreślił komendant, Zespół Orzekający NIK-u uznał, że bydgoscy strażnicy nie naruszyli przepisów prawa, ani własnych regulacji wewnętrznych.