Lubicz: mieszkańcy wywołują do tablicy spółdzielnię. Mają pytania i zarzuty
Niezrealizowana inwestycja, nieuzasadnione podwyżki cen gazu, a nawet próba zastraszenia - to tylko niektóre zarzuty mieszkańców podtoruńskiego Lubicza wobec zarządu tamtejszej spółdzielni. O interwencję poproszono posłankę Iwonę Michałek.
- Ten blok cztery, czy pięć lat temu przeszedł termomodernizację, a już odpada tynk. To chyba jest coś nie tak zrobione? - mówią mieszkańcy. Dodają, że utworzyli w mediach społecznościowych stronę, i że podali na niej m.in. ile pieniędzy z kieszeni spółdzielców zostało wydane na poszczególne bloki. - Niestety, dostałam od spółdzielni pismo z groźbami, że jeżeli nie zaprzestanę działalności, to sprawa zostanie skierowana do sądu o odszkodowanie na ich rzecz - mówi założycielka profilu.
- Stoimy właśnie przy inwestycji, którą miała realizować Spółdzielnia Mieszkaniowa w Lubiczu. Spółdzielnia pobrała wkłady budowlane od potencjalnych nabywców mieszkań. Rozwiązano umowę z firmą, która miała inwestycję realizować. Po prostu mamy już tego dosyć, dlatego poprosiliśmy panią poseł...
- Zarząd spółdzielni trochę pomylił swoje role. To nie zarząd spółdzielni jest właścicielem spółdzielni, tylko spółdzielcy. I to oni powinni mieć największy głos - mówi poseł Iwona Michałek. Parlamentarzystka w celu poparcia wniosku mieszkańców do Krajowej Rady Spółdzielczej złożyła interwencję do wiadomości Zarządu Spółdzielni, Rady Nadzorczej Spółdzielni i Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych w Toruniu. W jej opinii koniecznym jest, aby lustrację przeprowadził ktoś spoza województwa kujawsko-pomorskiego.
W konferencji uczestniczył też wójt gminy Lubicz Marek Nicewicz. Spółdzielnia nie odniosła się do zarzutów - prezesa miało nie być w siedzibie SM. Dziennikarzy poinformowano, że szef spółdzielni ma telefonu służbowego, a w pracy obecny ma być we wtorek (13 grudnia). Do tematu wrócimy.