Sesja z prądem: Bydgoszcz może być energetycznie samowystarczalna. Ale czy będzie?
Wobec kilkukrotnego wzrostu cen za prąd władze Bydgoszczy planują produkować jak najwięcej energii we własnym zakresie. Prezydent podpisze porozumienie w tej sprawie ze spółkami ProNatura, KPEC i MWIK. Problem polega jednak na tym, że wytworzoną energię sprzedaje się do sieci, a później odkupuje się...drożej.
Rafał Bruski wysłał list do minister klimatu Anny Moskwy z prośbą o przygotowane przepisów likwidujących to pośrednictwo
- Miasto Bydgoszcz zamierza wdrożyć system samowystarczalności energetycznej - zapowiada Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy. - Wraz z należącymi do miasta spółkami dysponujemy potencjałem wytwórczym energii elektrycznej mogącym zaspokoić znaczną część potrzeb miasta i miejskich jednostek organizacyjnych. Potencjał ten planujemy zwiększyć tak, aby docelowo uniezależnić się od zewnętrznych dostawców i obniżyć ten sposób koszty świadczonych przez miasto usług komunalnych dla mieszkańców, czyli transport, woda, ciepła i tak dalej.
Jak zaznacza prezydent Bruski, przeszkodą w osiągnięciu opisanego powyżej celu jest brak aktów prawnych pozwalających samorządom na wykorzystanie na własne potrzeby produkowanej energii elektrycznej.
- Obrót energią musi odbywać się za pośrednictwem innych podmiotów, które wliczając swoje koszty i zyski, zarówno na etapie sprzedaży, jak i zakupu energii, znacząco podnoszą cenę. Wyeliminowanie tego typu obowiązkowego pośrednictwo jest zatem korzystnym rozwiązaniem dla samorządu, a tym samym mieszkańców - dodaje Rafał Bruski.
Postępowanie przetargowe na prąd dla miasta w przyszłym roku zostało unieważnione. Nowe ma obowiązywać na pół roku. Władze Bydgoszczy czekają na oferty do 25 października. Jak usłyszeli dziś radni, w cztery miesiące marża spółki energetycznej, czyli różnica między ceną giełdową prądu, a złożoną miastu ofertą wzrosła ze 150 do tysiąca złotych.
Podczas sesji poruszono także temat zanieczyszczeń pozachemowskich. Rada przyjęła stanowisko w sprawie projektu ustawy dotyczącej oczyszczania terenów zdegradowanych, po zakładach chemicznych Zachem. Według projektu, byłoby to zadanie samorządu, czemu władze Bydgoszczy się przeciwstawiają. Chodzi o to, że koszty idą w miliardy, a projekt nie gwarantuje finansowania.
Więcej w materiale Moniki Siwak.