Wyższe rachunki za ciepłe kaloryfery w Bydgoszczy. Nie wiadomo, co z prądem
Nie zabraknie węgla do ogrzewania mieszkań w Bydgoszczy, ale nadal nie wiadomo co z prądem. Ogłoszone w czwartek wyniki przetargu na dostawę prądu dla Bydgoskiej Grupy Zakupowej nie są pomyślne.
Zgłosiła się tylko jedna firma, która chce dostarczać prąd za 3 tys. 300 zł za megawatogodzinę. - Miasto nie ma takich pieniędzy - mówi prezydent Bydgoszczy. - Myślę, że razem z samorządowcami ten przetarg unieważnimy i zastanowimy się, co dalej. Dzisiaj jest rynek zmonopolizowany przez firmy państwowe i dziwię się, że w Bydgoszczy tylko jedna firma złożyła ofertę. Podejrzewam – jest to moje prywatne podejrzenie - że jest jakiś rodzaj niepisanej umowy, gdzie firmy typu Tauron, Energa itp. nie składają konkurencyjnych ofert. Dla mnie jest to niezrozumiałe.
Rafał Bruski powiedział też, że choć ciepła w kaloryferach nie zabraknie, to jednak należy spodziewać się podwyżek cen za jego dostawę. - Mówimy, że jest to ciepło miejskie, ale tak naprawdę 85 proc. ciepła kupujemy z elektrociepłowni należących do PGE – tłumaczy prezydent. - Nasza spółka tylko przesyła to ciepło - oczywiście też musi mieć z tego tytułu wynagrodzenia, aczkolwiek jest to niewielka część rachunku, który dostają mieszkańcy. Rozmawiałem z panem prezesem i pytałem, za ile kupi – odpowiedział, że spodziewać się można około 30-40 procentowych podwyżek.
Ostatecznie taryfy weryfikuje Urząd Regulacji Energetyki. Na temat tego, czy uda się zapewnić ciągłość dostaw energii cieplnej, elektrycznej i gazu dla mieszkańców i przedsiębiorców Bydgoszczy i powiatu bydgoskiego rozmawiano na czwartkowym posiedzeniu Bydgoskiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego.