Bydgoskie problemy z komunikacją wcale się nie kończą. Brakuje kierowców
Komisja doraźna w/s MZK w Bydgoszczy długo debatowała nad tym, jak określać strajk kierowców i motorniczych: jako legalny czy nielegalny? Tymczasem bydgoszczan mogą czekać kolejne problemy komunikacyjne...
- Już brakuje kierowców autobusów miejskich - ostrzega Dariusz Falkowski, wiceprezes Stowarzyszenia na rzecz rozwoju transportu publicznego w Bydgoszczy. - Może się okazać, że będziemy mieli cięcia, ale nie cięcia budżetowe, tylko ze względu na brak kierowców do pracy. To jest też problem, z którymi mierzyły się największe polskie miasta. Nas już też to powoli zaczyna dotykać. Brakuje kierowców zarówno w MZK Bydgoszcz, jak i w Irexie. Firma Mobilis, która od stycznia zacznie obsługiwać linie w Bydgoszczy może również z tym samym problemem się zetknąć.
Dariusz Falkowski obawia się, czy nie będzie trzeba zmieniać bydgoskich rozkładów jazdy właśnie ze względu na braki kadrowe wśród kierowców.
- Motorniczych może ten problem aż tak nie dotyczy, ale kierowców myślę że na pewno, bo konkurencja na rynku pracy jest zdecydowanie w tym segmencie większa - ocenia Dariusz Falkowski. Podkreśla również, że praca kierowcy, czy motorniczego, to praca w stresie.
- Są sytuacje groźne, są sytuacje niebezpieczne, jest stres, jest wielka odpowiedzialność, także płacę muszą wzrosnąć. Tak jak mówiłem, kierowców brakuje na rynku, kierowcy powinni być lepiej wynagradzani - zdecydowanie.
Ile godzin pracy kierowcy autobusu można uznać za bezpieczne?
- Wszystko jest uregulowane prawnie: czas na odpoczynek, ile można jeździć na dobę. Normy są przestrzegane przez wszystkich przewoźników. Nikt nie będzie ryzykował, bo kary są potężne. Co do bezpieczeństwa, myślę że to praca 10-12 godzin dziennie, maksymalnie, jeżeli sytuacja będzie tego wymagała. Norma dobowa wynosi do 13 godzin służby. W MZK jest różnie, ale z tego co z tego co słyszałem, to powyżej 10 godzin raczej się nie jeździ. Jak to bywa u innych przewoźników - też bywa różnie.