Nerwowo po wizycie szefa PiS w Inowrocławiu. Policja użyła gazu [wideo, oświadczenia]
Do użycia gazu doszło już po spotkaniu i po wyjeździe z Inowrocławia Jarosława Kaczyńskiego. Po jednej stronie stała grupa ludzi, po drugiej policja. Grupa napierała, wykrzykiwała obelgi i nie reagowała na polecenia. Policja zareagowała. I zareagował też prezydent Inowrocławia, Ryszard Brejza. Zapowiada ze zawiadomi prokuraturę. List otwarty przysłał też Ireneusz Stachowiak, działacz Solidarnej Polski.
Na polecenie komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy, służby kontroli prowadzą postępowanie ws. działań funkcjonariuszy w niedzielę (26 czerwca) w Inowrocławiu. Chodzi o użycie gazu. Policja zabezpieczała tego dnia spotkanie mieszkańców miasta z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim.
Informację o prowadzeniu postępowania przekazała rzecznik prasowa kujawsko-pomorskiej policji mł. insp. Monika Chlebicz. Wskazała m.in., że podczas zabezpieczenia w Inowrocławiu policjanci wydawali polecenia i ostrzeżenia o użyciu siły fizycznej oraz miotacza gazu.
- Użycie tych środków umożliwia Ustawa z 24 maja 2013 roku o środkach przymusu bezpośredniego - wyjaśniła rzecznik prasowa. Wskazała na brak reakcji na polecenia funkcjonariuszy osób, które pojawiły się przed budynkiem, w którym odbywało się spotkanie.
- Pomimo wielokrotnie powtarzanych, jasnych i zrozumiałych poleceń wydawanych wobec osób, które podchodziły do kordonu funkcjonariuszy, aby te odsunęły się na bezpieczną odległość, osoby te nie reagowały, stawiając bierny opór, podchodząc coraz bliżej. Policjant, oceniając na miejscu sytuację, zastosował gradację używanych środków przymusu od siły fizycznej, poprzez odepchnięcie, która nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, do użycia ręcznego miotacza gazu - przekazała mł. insp. Chlebicz.
Na temat niedzielnych wydarzeń wypowiedzieli się inowrocławscy radni Zjednoczonej Prawicy. Chcą odwołania wiceprzewodniczącego rady miejskiej Grzegorza Kaczmarka, który był w grupie manifestujących mieszkańców, i zdaniem radnych opozycji użył wulgarnych słów.
Incydent oburzył posłów Lewicy, Andrzeja Szejnę i Wandę Nowicką. Zapowiedzieli, że zwrócą się w tej sprawie o wyjaśnienia do kierownictwa Policji: - Czy tak dzisiaj władza ma rozmawiać z obywatelami? W kominiarkach, traktując ich gazem, nie pokazując twarzy? - pytał Szejna. - To nie jest akceptowalne w demokratycznym państwie prawa - zaznaczył Szejna i przypomniał, że konstytucja i ustawa o zgromadzeniach gwarantują Polakom prawo do zgromadzeń, także spontanicznych. - I tych zgromadzeń nie można rozpędzać, bo ludzie mówią o drożyźnie, biedzie i swoich problemach - podkreślił Szejna.