Ekspert: restrykcje wprowadzone przez rząd były spodziewane i oczekiwane
Restrykcje wprowadzone przez rząd w związku z rozwojem epidemii były spodziewane i oczekiwane. Powinny być wprowadzone nawet nieco szybciej – ocenił mikrobiolog dr Tomasz Wołkowicz z NIZP-PZH. Dodał, że np. szkoły stawały się swoistą centralą ognisk.
– Aktualny wzrost liczby zakażeń wynika z tego, że takich restrykcji nie było wcześniej. One były dziś spodziewane i oczekiwane, a nawet powinno się je wdrożyć nieco szybciej" – ocenił dr Tomasz Wołkowicz z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny.
Dodał, że oczywiście ma świadomość konieczności patrzenia na każdą sferę życia z kilku stron, ale np. szkoły w jego ocenie stały się centralą ognisk i ograniczenie nauczania stacjonarnego jest w tym momencie konieczne.
– Jasne jest to, że gospodarka cierpi przy tego typu obostrzeniach. Zawsze trzeba się jednak zastanowić, jak dalece luźno można podejść do tematu chorowania i umierania ludzi w trakcie epidemii – podkreślił ekspert.
Mikrobiolog przyznał, że był taki moment kilka tygodni temu, gdy dziwił się z uwagi na dalsze dopuszczanie w strefach czerwonej i żółtej zgromadzeń do 50, a nawet 100 osób.
– Dużą uwagę skupiono na kwestii masek w otwartych przestrzeniach, co jest dyskusyjne. Rozumiem ten nakaz z uwagi na zagęszczenie ludzi w dużych miastach, ale skoncentrowanie się tylko na tym, a pominięcie możliwości zbierania się tłumów wydawało się błędem. Bo 100 osób, to jest tłum – powiedział.
Przyznał, że w mikrobiologii trzeba działać nie na tu i teraz, ale wyobraźnią. Stwierdził, że jeżeli wprowadzimy nawet totalny lockdown i będziemy mieli pojedyncze zakażenia, to społeczeństwo uzna, że są one niepotrzebne.
– I tu zaczyna się rola ekspertów. Zbyt wczesne luzowanie obostrzeń powoduje znów wybuchanie przygaszonych wcześniej ognisk. Epidemia zawsze rozpoczyna się od jednego przypadku. Wystarczyła jedna osoba w Chinach, która się zakaziła i dziś chorują na świecie miliony osób – podkreślił dr Wołkowicz.
Zauważył, że wprowadzenie obostrzeń wcale nie jest proste, bo trzeba ważyć wiele racji. Na przykładzie DPS-ów wskazał, że z jednej strony słusznie staramy się ochronić osoby starsze, które są narażone na ciężki przebieg zakażenia, ale z drugiej nie można zostawić bez pomocy, bez kontaktu rodziców czy dziadków.
– Każda epidemia ewoluuje. Pamiętajmy, że jeżeli patogen jest strasznie zjadliwy, to epidemia skończy się bardzo szybko w jednym czy kilku ogniskach. Jeżeli teraz mamy jednak różne warianty wirusa krążące w otoczeniu, różne jego szczepy, to selekcji podlegają warianty wyżej zakaźne, ale mniej zjadliwe – ocenił.