Filmy dla dzieci. "Grinch" kradnie święta, ale da się lubić
Od minionego weekendu dzieci mogą oglądać w kinach regionu film "Grinch" o zielonym stworze, który mieszka w jaskini w pobliżu Ktosiowa. I który nie cierpi świąt.
Ktosiów to małe, bajkowe miasteczko, rodem z dziecięcego snu. W takim miejscu na Boże Narodzenie chyba chciałoby się znaleźć każde dziecko. Bajkowe domki i ulice zasypane są śniegiem i ozdobione lampkami. Wszędzie pełno świątecznych kramów, jak na jakimś niekończącym się jarmarku bożonarodzeniowym. Dzieciaki śmigają na różnych dziwnych pojazdach po śniegowych serpentynach między domami. Przed świętami wszyscy mieszkańcy gromadzą się w centrum miasteczka przynosząc zrobione przez siebie bombki i czekają na włączenie lampek na ogromnej choince.
No, ale tak cukierkowo jest tylko na samym początku. Jak już obejrzymy sobie i zachwycimy się Ktosiowem, poznajemy Grincha. Wygląda trochę jak pluszak z dużym brzuchem, a z charakteru przypomina skąpca z "Opowieści wigilijnej" Dickensa. Nie lubi ludzi, a właściwie Ktosiów, no i nienawidzi Bożego Narodzenia. Jest nie tylko odludkiem, ale potrafi mocno uprzykrzyć życie innym. Robi dużo strasznych rzeczy, ale na wyżyny podłości wzniesie się dopiero wtedy, gdy postanowi zniszczyć mieszkańcom Ktosiowa święta. Zrobi to przebierając się za św. Mikołaja i kradnąc w nocy wszystkie prezenty oraz ozdoby świąteczne.
Brzmi okropnie prawda? Ale Grinch robi to wszystko trochę nieporadnie i śmiesznie, w dodatku ma bardzo zabawnych pomocników, a na końcu swojej złodziejskiej trasy spotyka małą dziewczynkę Cindy-Lu, która z kolei skradnie mu serce i zmieni w całkiem porządnego, zielonego stwora.
Nic więcej nie powiem. Może tylko tyle, że na filmie nie nudzą się nawet te mniejsze dzieci i że rozbawi także rodziców. Przed świętami "Grinch" to dobra propozycja na weekendowe, wspólne popołudnie.