„Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”. Rodzice z regionu na proteście w Warszawie
Przeciwko treściom nowego przedmiotu – edukacji zdrowotnej – protestowali dziś (1 grudnia) w Warszawie rodzice i pedagodzy. Przedmiot od przyszłego roku ma zastąpić nieobowiązkowe wychowanie do życia w rodzinie. Ma być obowiązkowy w szkole podstawowej, w klasach od czwartej do ósmej, i w szkołach ponadpodstawowych.
Protest odbył się pod hasłem „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”. Do Warszawy wybrali się także mieszkańcy regionu. Zarzucają Ministerstwu Edukacji Narodowej seksualizację dzieci i młodzieży. – W programie edukacji zdrowotnej pojawiają się treści, które nie mogą być kierowane do tak małych dzieci. Mogłoby dojść do rozbudzenia sfery seksualnej, a naturalnie dziewięcioletnie dziecko nie interesuje się swoją seksualnością. Ma swój etap rozwojowy i to byłoby sztuczne pobudzanie tych dzieci, rozbudzanie ich seksualności – mówiła przed wyjazdem Mirosława Chmielewicz z Bydgoszczy, odpowiedzialna za Centralną Diakonię Społeczną Ruchu-Światło Życie.
Protestujący krytykują kierowanie do dzieci przekazu o masturbacji jako naturalnym zjawisku, zapoznawanie 13-14-latków z metodami antykoncepcji, omawiane w tym wieku pojęć popędu seksualnego i powodów, dla których ludzie decydują się na aktywność seksualną oraz elementów dojrzałego i świadomego przygotowania się do inicjacji seksualnej.
- W klasach 7-8 omówienie „rozwoju orientacji psychoseksualnej” w kierunkach: heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna oraz wyjaśnianie pojęć cispłciowość i transpłciowość. Z najwyższą troską wobec rzadkich w naszym społeczeństwie przypadków problemów na tym tle – wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec zwiększania puli dzieci, którym trzeba będzie nieść pomoc, poprzez propagowanie takich wzorców na lekcjach w szkole! - czytamy na stronie „Koalicji na rzecz ocalenia polskiej szkoły”. Lista zastrzeżeń KROPS do rozporządzenia MEN jest znacznie dłuższa.
Poza treściami dotyczącymi sfery seksualnej przedmiot edukacja zdrowotna ma zawierać także zagadnienia, które protestujący uznają za ważne i potrzebne - to zagadnienia dotyczące aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania, rozpoznawanie emocji, profilaktyki uzależnień, bezpieczeństwa cyfrowego - ale, jak piszą, są one już obecne już w programie innych przedmiotów.
Co mówi minister Nowacka?
Resort edukacji twierdzi, że przedmiot jest potrzebny i ma obejmować edukację w zakresie zdrowia fizycznego, psychicznego i seksualnego. Na krytykę minister Barbara Nowacka odpowiedziała wcześniej, że szkoła jest po to, żeby „każde dziecko dostawało ten sam zakres informacji opartych na wiedzy, a nie na przesądach, zabobonach i uprzedzeniach jednej czy drugiej organizacji lub sekty”.
Polski Episkopat zarzucił MEN, że przedmiot godzi w prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, bo wychowanie seksualne - zgodnie z konstytucją - pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa. Nowacka odpowiedziała, że „za chwilę może pojawić się ktoś, kto zacznie kwestionować nauczanie biologii, bo tam też można się dowiedzieć czegoś o życiu seksualnym. A może ktoś zakwestionuje fizykę, która może stać w sprzeczności z wierzeniami w zjawiska nadprzyrodzone. Edukacja i nauka są po prostu w XXI wieku potrzebne”.
„Rozwój intelektualny próbuje się ograniczać”
Inicjatorem protestu jest „Koalicja na rzecz ocalenia polskiej szkoły” zrzeszająca ok. 70 organizacji. W skład Koalicji wchodzi niemal sto organizacji i stowarzyszeń, w tym: Instytut na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”, Fundacja „Pro Prawo do Życia”, Stowarzyszenie „Polonia Christiana” i Fundacja Mamy i Taty. Protest jest popierany przez Krajową Sekcję Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
Mirosława Chmielewcz dodaje, że to protest nie tylko przeciwko treściom przedmiotu edukacja zdrowotna, ale także ogólnie: przeciwko zaniżaniu poziomu nauczania, np. zakazowi zadawania prac domowych. – Jest tendencja do obniżania wiedzy dzieci. One po prostu będą mniej wyedukowane. Mówi się zupełnie coś innego niż w mediach, że to jest wszystko dla dobra dziecka. Tymczasem ich rozwój intelektualny próbuje się ograniczać – mówi.