Michał Żurowski

2014-01-28
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Rzecznik bydgoskiej PESY, dziennikarz, znawca sportu, erudyta, obchodzący w tym roku jubileusz 30-lecia pracy dziennikarskiej.

"Zastanawiałem się jaką poprzeczkę mam jeszcze przeskoczyć. No i pojawiła się PESA... wcześniej w ogóle nie sądziłem, że istnieje życie pozadziennikarskie. PESY się cały czas uczę, w końcu trafiłem – ja humanista, do świata inżynierów..."


Środa, 29 stycznia godz.18.10
Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Michał Żurowski
Dziennikarstwo było pierwsze.
- Tak, dziennikarstwo miało być pierwsze, od samego początku. Były takie zwyczaje w szkołach podstawowych, że na gazetkach wywieszało się pod swoim nazwiskiem preferencje zawodowe, czyli kim chciałbym zostać. Małgosia wywieszała kartkę z napisem księgowa, Stasiu – kierowca.

A co napisał Michał Żurowski?
- Ja napisałem - dziennikarz. I potem choć poszedłem, po bydgoskim porządnym czwartym liceum, na prawo do Torunia, to i tak wiedziałem, że jeśli się wszystko potoczy jak bym tego chciał, to i tak zostanę dziennikarzem.

Liceum IV wówczas mieściło się między ulicami Gdańską i Chodkiewicza?
- Tak, wędrujące liceum. To była taka kuźnia dziennikarska, stamtąd wyszli: Marek Zagórski, Jacek Deptuła, Ewa Czarnowska, Leszek Czerwiński czy Marek Brodowski – trochę dziennikarzy pochodzi z "czwórki". Ciągnęło nas do dziennikarstwa, bo wydawało się, że to kolorowy zawód. To co mnie najbardziej kręciło to to, że zawód ten daje okazję do poznania bardzo ciekawych ludzi, których nigdy bym nie poznał np. będąc prokuratorem.

Dlaczego, prokuratorzy też poznają ciekawych ludzi.
- Owszem, ale w okolicznościach, w których często ci ciekawi ludzie nie chcieliby raczej zaznawać.
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Na studiach też ciągnęło Pana do dziennikarstwa?
- Trochę tak, chociaż na studiach był świetny DKF (Dyskusyjny Klub Filmowy), nic dzisiaj po nim nie zostało. Szefem tego – także mojego – DKF-u był Marek Lipski, który wtedy już mówił, że za kilka lat będzie miał prywatne kino. Wtedy to brzmiało dość niewiarygodnie, a jednak po latach Marek kupił kino Polonia w Bydgoszczy, które to dość długo broniło się przed konkurencją multipleksów.

Po studiach co się działo?
- Wszystko było bardzo "po bożemu". Obroniona praca magisterska, ślub, nieskuteczna próba dostania się na aplikację sędziowską. Potem znalazłem się na rozdrożu – dosłownie Alei 1-maja (obecnej ul. Gdańskiej) i Krasińskiego, czyli między "Dziennikiem Wieczornym", który mieścił się przy ul. Libelta, a "Gazetą Pomorską". Poszedłem do Dziennika. To była "popołudniówka", trochę więcej było w niej dziennikarzom wolno, nawet ktoś powiedział, że to taka "lekka kawaleria propagandy". Tam spędziłem 6-7 kolejnych lat i dorastałem dziennikarsko.

I miałem swojego mistrza...?
- Chyba tak, ten zawód i kilka innych powinien mieć ten układ mistrz - uczeń. Wylądowałem w dziale miejskim, w którym kierownikiem był Jerzy Derenda i w tym dziale pisałem teksty o tym, gdzie zabrakło mleka, albo o dziurach w chodniku. Patrzyłem jednak dalej, w stronę reportażu. Tam dostrzegałem osoby, które wydawały się bardzo odległe ode mnie swoimi umiejętnościami – Włodek Kazuła i Marek Zagórski. Nie sądziłem nawet, że kiedyś z Markiem wyląduję po dwóch stronach biurka, spędzimy razem w jednym pokoju wiele lat i bardzo się zaprzyjaźnimy. Stworzyliśmy razem spółkę autorską, która wysyłała do tygodników centralnych swoje teksty. Włodek Kazuła pisał z kolei fantastyczne reportaże i odkrywał w nich niesamowite historie.
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Skąd zamiłowanie do sportu?
- W tamtych latach nie było innych pokus i mam wrażenie, że wszyscy się nim interesowali. Ja dodatkowo czytałem książki Bohdana Tomaszewskiego pisane doskonałym językiem. Zbierałem gazetowe wycinki i wklejałem je do albumu, ładowałem w siebie te nazwiska, choć nie miałem głowy do cyferek. Mój ojciec kiedyś powiedział: "po co zaśmiecasz sobie głowę tymi cyferkami – lepiej byś przeczytał Krzyżaków." Po latach pojechałem do Amsterdamu jako dziennikarz na finał Ligii Mistrzów i zadzwoniłem do ojca mówiąc, że te zaśmiecanie głowy jednak mi się do czegoś przydało.

Co takiego musi się zadziać w głowie dziennikarza, dobrego dziennikarza, że zostaje rzecznikiem?
- To są różne motywacje. Ja w pewnym momencie stwierdziłem, że kiedyś zapisywałem się do trochę innego dziennikarstwa, że media się zmieniły, ale że i ja się zmieniłem, niekoniecznie na lepsze. Zastanawiałem się jaką poprzeczkę mam jeszcze przeskoczyć. No i pojawiła się PESA, tu dziękuję prezesowi Zaboklickiemu i dyrektorowi Żurawskiemu, bo to oni mnie przyjmowali. Rok wcześniej w ogóle nie sądziłem, że istnieje życie pozadziennikarskie, a PESA wówczas nabierała takiego rozpędu, stawała się firmą o zasięgu wręcz europejskim i budziła coraz większe zainteresowanie mediów, więc chciała mieć rzecznika. PESY się cały czas uczę, w końcu trafiłem – ja humanista, do świata inżynierów.

Gdyby nie dziennikarstwo to kim by Pan został?
- Śpiewakiem operowym (śmiech). A dlaczego nie? To jest takie moje bujanie w obłokach. Jak słucham Rolanda Vilazona, albo Anny Netrebko to myślę: jak oni mają fajnie, jakim niesamowitym instrumentem jest ludzki głos. Jaki oni mają aparacik w sobie, że są w stanie wydobywać tak wspaniałe dźwięki. Słucham różnej muzyki od opery do Pink Floyd.

Zobacz także

Robert Janowski

Robert Janowski

Piotr Zubek

Piotr Zubek

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Jerzy Jan Połoński

Jerzy Jan Połoński

Michał Pepol

Michał Pepol

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę