Jose Maria Florencio

2013-10-23
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Środa, 23 października godz.18.05

Brazylijski dyrygent, kompozytor z polskim obywatelstwem, szef m. in. Capelli Bydgostiensis.

"Mieszkałem w mieście, gdzie do dziś nie ma orkiestry..., jest piękny teatr, przepiękne plaże i piękna pogoda. Tam odkryłem w wieku ośmiu lat, że będę dyrygentem w Europie..."


Powtórka audycji w sobotę - 26 października, o godz. 22.05.
Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Jose Maria Florencio
Zanim zostałeś dyrygentem, wcześniej grałeś na altówce?
- Nikt nie jest doskonały (śmiech), od czegoś w życiu trzeba zacząć. Proces edukacji – wszystko co robiłem w życiu artystycznym było drogą do dyrygentury. Jako małe dziecko wiedziałem, że będę dyrygentem. Altówka, kompozycja, wszystkie inne instrumenty w orkiestrze, osiem lat w szkole baletowej... wiedziałem, że im więcej będę miał doświadczenia, tym lepiej dla mnie. Z jednej lekcji szedłem na kolejną, po lekcjach ćwiczyłem skoki do wody. Całe dni spędzaliśmy w takim ośrodku.

Po tej szkole utwierdziłeś się, że to będzie – dyrygentura
- To był totalnie absurdalny pomysł. Pochodziłem z wielodzietnej rodziny, klasy średniej niskiej w kraju, gdzie o dyrygenturze mogą pomarzyć jedynie bogate dzieci. Mieszkałem w mieście, gdzie do dziś nie ma orkiestry, jest piękny teatr, przepiękne plaże i piękna pogoda. Tam odkryłem w wieku ośmiu lat, że będę dyrygentem w Europie.

Czyli taką najważniejszą cechą jest u Ciebie konsekwencja?
- Tak jest. Uczyłem się grać na klarnecie, potem na innych instrumentach. Za to, że grałem na instrumentach dętych w orkiestrze dętej, w szkole nie musiałem płacić czesnego. W tym samym czasie zacząłem naukę gry na instrumentach smyczkowych. Uważałem, że jeśli chcę być dyrygentem muszę je poznać. Po kryjomu zarabiałem grając na balach podczas karnawału, aż wreszcie w wieku 17 lat dostałem dobrze płatną pracę na południu kraju. To umożliwiło mi dalsze studia dyrygenckie, potem pobyt w Nowym Jorku, Wiedniu, aż wreszcie ucieczka do Polski, która trwa już blisko 28 lat.
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Co takiego sprawiło, że młody, zdolny człowiek po Juilliard School wybiera Polskę.
- Przypadek. Moja historia napisana jest "cudami". Po moim debiucie w Brazylii, pani koncertmistrz orkiestry brazylijskiej, którą była Polka zachęciła mnie, abym wyjechał na dalsze kształcenie do Polski. Nawet nie do końca wiedziałem gdzie była ta Polska..., wiedziałem, że gdzieś między Paryżem a Moskwą. Powinna być bardzo zimna, komunistyczna - czyli bez coca-coli, wszyscy jeżdżą na rowerach, a w sklepach są dwa komplety ubiorów. Tak sprzedawano obraz Polski. W tym czasie był w Brazylii przegląd polskiego kina, a przed projekcją kronika filmowa. Z niej się wiele dowiedziałem o kraju. Sprzedałem altówkę swojemu studentowi, miałem na bilet w jedną stronę, trochę na własne wydatki i pojechałem. Zdałem egzaminy na warszawską Akademię Muzyczną. To był początek nowej ery w moim życiu.

To był 1985 rok?
- Tak, Polska była zupełnie inna, jeszcze załapałem się na kartki. Ale mogłem jednocześnie chodzić na koncerty, spektakle, opery i miałem wspaniałego profesora – Henryka Czyża.

A znałeś wcześniej profesora Czyża?
- Tak, uczył się u niego pewien brazylijski dyrygent. Już po pierwszej rozmowie stwierdziłem, że to czarujący człowiek o wielu zdolnościach, niesłychany gawędziarz, znakomity pisarz. On miał wielki udział w tym, kim dzisiaj jestem. Prowadził lekcje wyjątkowo – pięciu studentów uczestniczyło razem w zajęciach, kiedy jeden dyrygował - czterech krytykowało. Tak rodziła się wyjątkowa atmosfera w klasie. Najlepsze były dwa momenty – przerwa, kiedy razem siedzieliśmy w bufecie i dyskutowaliśmy nie tylko o muzyce – drugi, kiedy się kończyła lekcja i profesor zabierał mnie do domu, nalewał koniaczek i długo rozmawialiśmy. Potem poszły plotki, że Florencio to jest to zagubione dziecko profesora z Marią Fołtyn zrobione w Argentynie (śmiech). Nigdy ich nie dementowałem. Jedyne co mi w tym przeszkadzało to to, że w Argentynie. To on powiedział, że widzi mnie w kanale orkiestrowym, co mnie wtedy oburzało, bo chciałem dyrygować wielkimi dziełami symfonicznymi. Jednak tak się złożyło, że repertuar operowy to jakieś 60 procent mojej działalności.
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Żona jest też artystką?
- Kiedy dyrygowałem w Łodzi "Święto Wiosny" na scenie tańczyła kobieta, która potem została moją żoną.

Twój zawód to wieczne pakowanie walizki i praca w różnych miejscach. Wspólnie tak podróżowaliście po Polsce?
- Póki nasze córeczki były małe to tak, ale kiedy zaczęły chodzić do szkoły a my byliśmy w Poznaniu, moje dzieci już wyjeżdżać nie chciały, więc podróżowałem sam po świecie a rodzina czekała w domu w Poznaniu. Aż do czasu kiedy moje córki dorosły – jedna mieszka z chłopakiem i studiuje na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, a druga rozpoczęła studia muzyczne w Warszawie i znowu jesteśmy sami.
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Jesteś w Polsce 28 lat – myślisz po polsku?
- Ja śnię po polsku. Kiedy widzę autobus to numery czytam po polsku. W sumie niekiedy nie wiem kiedy mówię po polsku, a kiedy po portugalsku. Na szczęście mówiąc po portugalsku nie mam obcego akcentu.


Zobacz także

Sebastian Gonciarz

Sebastian Gonciarz

Maestro Mariusz Smolij

Maestro Mariusz Smolij

Kuba Badach

Kuba Badach

Robert Janowski

Robert Janowski

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę