Leszek Walczak
Michał Jędryka: Szczególne warunki życia w czasach zarazy dotykają wszystkich, ale zwłaszcza dotyczą miejsc pracy. Czy w tej sprawie pracownicy i pracodawcy są po tej samej stronie?
Leszek Walczak: Nie mamy wyjścia, jesteśmy skazani na siebie mając ten sam problem, czyli bezpieczeństwo zdrowia i życia, ale również bezpieczeństwo gospodarcze. Jest to niezwykle trudne do pogodzenia, jednak w tym czasie trzeba sobie z tym doskonale radzić i mam nadzieję, że wspólnie z rządem i pracodawcami uda się wypracować takie rozwiązanie, które będzie satysfakcjonowało wszystkich. Na dziś jest to wsparcie oferowane przez rząd, które - jak uznajemy - jest trochę zbyt późno i zbyt małe.
Co to znaczy „zbyt późno”? Piotr Duda – szef waszego związku mówi, że jest przeciwny lockdownowi. Pana zdaniem uda się jeszcze tego lockdownu uniknąć?
- To jest niezwykle trudne do przewidzenia. Jeżeli fala zachorowań będzie wzrastała, zwłaszcza jeśli chodzi o pobyt wszystkich zarażonych w szpitalach, to możemy mieć niewydolność służby zdrowia. To z kolei spowoduje, że będziemy mieć problem z dostępnością, która już jest radykalnie ograniczona dla pacjentów nie chorujących na Covid-19, ale na inne choroby. To może spowodować również wzrost śmiertelności ze względu na brak możliwości leczenia i kontaktu pacjenta ze szpitalem.
Wszystkie formy, które były proponowane, dotyczące branż, muszą być bardziej przestrzegane. Restrykcyjnie powinni podchodzić do tego zarówno pracodawcy, jak i pracownicy. To jest podstawa – musimy przestrzegać wszystkich restrykcji, dotyczących noszenia maseczek, zachowania odległości, dezynfekcji rąk. W wielu firmach tak się dzieje i dobrze sobie z tym radzą, nie musząc zamykać produkcji.
O to właśnie chciałem zapytać. Czy z Waszych doświadczeń jako związkowców wynika, że w tych warunkach polskie firmy dają sobie radę? Czy też pojawiają się zamknięcia, bankructwa, bezrobocie?
- Do tej pory było ich mniej, ale teraz kiedy są kolejne obostrzenia i kolejne branże się zamyka, w moim przekonaniu koniec jesieni – początek zimy może spowodować radykany wzrost bezrobocia, także zawieszanie firm, jak i falę bankructw. W moim przekonaniu jako związku, zamknięcie restauracji i hoteli nie było dobrym posunięciem. Oni już wypracowali sobie sposób na funkcjonowanie. Można było tylko ich bardziej zdyscyplinować lub – jak teraz jest to proponowane w stosunku do branży meblowej – wypracować bardziej restrykcyjne metody funkcjonowania, ale funkcjonować powinni, bo oni niestety nie przetrwają. A jeśli nie przetrwają przedsiębiorcy – restauratorzy, hotelarze – to również i pracownicy, co spowoduje, że będziemy zagrożeni dużą falą bezrobocia i brakiem wyjścia z tej sytuacji. (...)