Jan Krzysztof Ardanowski
Michał Jędryka: Napisał pan list do senatorów, w którym apeluje pan o głębokie zastanowienie się nad zapisami nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, tzw. piątki dla zwierząt. Nad czym szczególnie chciałby pan jeszcze się zastanowić, i czy to w ogóle możliwe.
Jest to możliwe, ponieważ ustawa jest nadal procedowana, jeszcze cały proces legislacyjny się nie odbył. Jest senat, później projekt ustawy wróci do sejmu, później tekst trafi do prezydenta. Wydaje mi się, że mam obowiązek interweniować, jako ten, który sprawami wsi i rolnictwa zajmował się w Prawie i Sprawiedliwości bardzo długo. Jestem współautorem programu rolnego Prawa i Sprawiedliwości i przez ponad dwa lata ten program zrealizowałem. Wygląda na to, że rolnicy broniąc mnie, uważają, że najgorzej tej swojej funkcji nie spełniałem. Czuję się w obowiązku bardzo precyzyjnie wytłumaczyć senatorom, na czym ta ustawa, jej negatywne skutki będą polegały.
No właśnie, te złe negatywne skutki - jaki jest, pana zdaniem, ten najważniejszy?
To są trzy właściwie rzeczy. Sama ustawa jest pomieszana z poplątanym. Nie wiem, kto to pisał, jacyś ludzie młodzi się odzywają, co świadczy o tym, że pojęcia nie mają o tworzeniu ustaw. Tu jest też, niestety, działalność również dziennikarzy i próba przekonania społeczeństwa, że chodzi o zwierzęta futerkowe. Ta ustawa jest nazywana nawet „ustawą futerkową", co jest absolutnym uproszczeniem, by nie powiedzieć, kłamstwem.
No ale ustawa ta zakłada wygaszanie przemysłu futrzarskiego...
To jest jeden z wątków, najłatwiejszy do zaakceptowania przez społeczeństwo, bo ludzie którzy nie mają wiedzy, mówią: „Tak, może te futra są niepotrzebne, może to fanaberia, a zwierzęta cierpią." Jeżeli likwidujemy jakiś dział gospodarki, dział działającym w zgodzie z prawem, to przecież nie jest działalność przestępcza, to wygaszanie przez państwo tego typu działalności musi się wiązać z jakimś okresem przejściowym, co jest chyba oczywiste. Poza tym, w Polsce ludzie nie wiedzą o tym, że zwierzęta futerkowe są usypiane. To jest najbardziej humanitarny sposób ich ubijania, a słyszę jakieś głosy o obdzieraniu ze skóry, i to chyba żywcem - tak się sugeruje.
Takie komunikaty działają na podświadomość. Warto wiedzieć, że w Polsce, zwierzęta futerkowe mięsożerne zjadają około 400 tys. ton odpadów mięsnych, których ludzie nie chcą jeść, bo my chcemy piersi kurze, udka kurze, czasami skrzydełka do piwa, natomiast resztę muszą zjeść norki. Jeżeli nie zjedzą norki, trzeba te resztki spalić w piecu, w zakładach utylizacyjnych. Ekologiczne to na pewno nie będzie, no i już tutaj zacierają ręce niemieckie firmy, które wykupiły znaczną część polskiego sektora utylizacji. To będzie kosztowało rocznie, w samym drobiu, około miliard złotych, więc o tyle trzeba będzie podnieść cenę drobiu. Nasi producenci zbankrutują. Już zacierają ręce firmy rosyjskie, które mówią, że jak w Polsce produkcja drobiu się nie opłaca, to oni nam zaoferują kurczaki z Rosji. I proszę bardzo: na utylizacji zarobią firmy niemieckie, a na kurczakach firmy rosyjskie. Pytanie, co mają robić w takim razie polscy rolnicy? (...)