Kosma Złotowski
Michał Jędryka: Rozmawiamy na połączeniu z Brukseli, bo w Parlamencie Europejskim trwa akurat debata m.in. o Polsce, gdzie wypowiadała się m.in. europosłanka Sylwia Spurek, która wołała: „gdzie jest Komisja Europejska?”, „dlaczego nie ma sankcji dla Polski?”. Profesor Krasnodębski jest zdania, że politycy opozycji którzy zasiadają w Parlamencie Europejskim i w ten sposób się wypowiadają, ocierają się o zdradę stanu. Jak to Pana zdaniem wygląda?
Kosma Złotowski: No właśnie tak to wygląda. Proszę zwrócić uwagę, że debaty na temat Polski toczą się w Parlamencie Europejskim od 2015 roku, to znaczy od czasu kiedy Prawo i Sprawiedliwość przejęło w Polsce władzę - nie w wyniku zamachu stanu, a w wyniku demokratycznych wyborów. Wszystko to, co robimy w kraju oczywiście może być krytykowane, opozycja może się z tym nie zgadzać, może mieć inne pomysły, ale jednak Parlament to uchwala i wchodzi to w życie. Jeżeli już wejdzie w życie, to wszystkie nowe przepisy działają i wszyscy to respektują, również opozycja, która podporządkowuje się nowym prawom.
W Parlamencie Europejskim jednak europosłowie opozycji opowiadają, że to łamanie praworządności – tyle, że nikt nie podaje żadnego przykładu łamania praworządności przez polski rząd czy przez polską większość parlamentarną. Przecież wszystkie ustawy przyjmowane przez nasz Sejm przechodzą na zasadach, które są dyktowane przez Konstytucję oraz wszystkie poprzednie, poszczególne ustawy. Innymi słowy - to, co uchwala polski Sejm jest zgodne z prawem, ale w Brukseli lubi się robić wrażenie, że tak nie jest.
Jak to wygląda z punktu widzenia innych eurodeputowanych spoza Polski? Czy to jest dyskusja tylko między Polakami? Wiem, że pani Vera Jourova jest mocno w nią zaangażowana, ale czy również inni eurodeputowani?
- Jak najbardziej, bo lewica ma swoich wojowniczych popleczników, dla których bycie konserwatystą jest już czymś złym. Jeżeli w dodatku jeszcze konserwatyści sprawują władzę w wyniku wygranych wyborów, no tym gorzej. Sam fakt, że konserwatyści sprawują rządy jest miarą niepraworządności.
Czy to oznacza, że to wszystko może się źle skończyć dla Polski?
- Oczywiście, że może dlatego, że - wprawdzie rezolucje podejmowane przez Parlament Europejski, które zawsze powołują się na poprzednią rezolucję, czyli same na siebie – wprawdzie nie są prawem obowiązującym, ale - podobnie jak te debaty - robią jakiś klimat. Ten klimat oczywiście staje się coraz bardziej niekorzystny dla Polski. (...)