Jan Krzysztof Ardanowski
Katarzyna Prętkowska: Spodziewał się pan odejścia ministra zdrowia? Łukasz Szumowski ogłosił, że odchodzi z rządu.
Jan Krzysztof Ardanowski: Bardzo go cenię. To jest jeden z najmłodszych profesorów medycyny w Polsce. Człowiek o nieposzlakowanej opinii. To, co o nim się mówi jest absolutnym kłamstwem. To, co uczynił, czyli system szpitali jednoimiennych... to wszystko mamy jakoś uporządkowane. Nigdy nie było zagrożenia, że zabraknie łóżek szpitalnych w szpitalach dedykowanych covidowi, że zabraknie respiratorów, że będzie konieczność selekcjonowania ludzi - ty żyjesz, ty niestety żyć nie będziesz, bo brakuje respiratora. To wszystko jest i rozumiem jego decyzję. Jest już może i zmęczony, a jednocześnie może odejść mówiąc o tym, że ten podstawowy zakres zabezpieczenia naszego zdrowia wykonał, czyli odchodzi nie jako człowiek przegrany, wyrzucony.
Opozycja ma w tej sprawie inne zdanie.
Opozycja przez te miesiące tylko i wyłącznie przeszkadzała. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Przeszkadzała w zwalczaniu covidu wyszukując problemy i nie chcąc powiedzieć jak ona by to rozwiązała poza tym, że trzeba wyłożyć więcej pieniędzy, wiedząc jednocześnie jaka była śmiertelność, jakie zagrożenie, jaka trauma czy w Lombardii czy w innych regionach Europy... Nie powiem, że przeszliśmy suchą nogą. Wszyscy się uczyliśmy. Łukasz Szumowski również mówi, że różne błędy popełnił, a na dodatek wielka odpowiedzialność za życie społeczeństwa, którą ma na sobie minister zdrowia również jest przytłaczająca. Natomiast jest człowiekiem, który odchodzi z tarczą a nie na tarczy.
A czy pana pozycja w Radzie Ministrów nie jest zagrożona? Na początku sierpnia prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jesienią nastąpi głęboka rekonstrukcja rządu i likwidacja kilkunastu ministerstw. Jak pan się do tego odniesie?
Jestem o to pytany praktycznie codziennie. Ma być istotne zredukowanie liczby ministerstw. W tej chwili jest 20 ministerstw, ma pozostać 12 lub 11 - tak zapowiedział prezes Kaczyński. Głównym powodem jest przyspieszenie podejmowania decyzji, czyli zmniejszenie liczby ministerstw może w jakiś sposób pracę przyśpieszyć, chociaż pewności nie ma, że tak będzie. To jest jednocześnie zmniejszenie kosztów funkcjonowania rządu, co na pewno jest istotne w sytuacji napiętego budżetu, tych problemów z pandemią, spowolnienia gospodarczego. Przejrzałem kilka dni temu galerię poprzednich ministrów od 1989 roku. Każdy z nich był kimś ważnym, każdy z nich starał się - czy to była lewica czy PSL czy Lepper czy Prawo i Sprawiedliwość - najlepiej jak potrafi rozwiązywać sprawy wsi i rolnictwa i powinniśmy zachować ich w dobrej pamięci. Żaden z tych ministrów poza Sawickim i już znacznie krócej Jurgielem nie pełnił urzędu dłużej niż 2 lata. To było kilka, kilkanaście miesięcy. Jestem ministrem 2 lata i 2 miesiące i to nie jest tak, że mogę zakładać, że będę nim do emerytury. Tak to nie działa, więc w sytuacji, kiedy każdy z nas wie, że jest powołany tylko do określonej konstrukcji. Jeżeli zmienia się układ polityczny czy na przykład dochodzą nowi koalicjanci, a każdej partii zależy na tym, żeby mieć stabilną większość w parlamencie, również w jakiś tam sposób pozyskując posłów, którzy chcieliby wesprzeć rząd w działalności, to w takiej sytuacji również ministrowie muszą być gotowi do odejścia. Wydaje mi się, że coś tam przyzwoitego w tym rolnictwie przez te 2 lata uczyniłem. Jeżeli będzie konieczna zmiana, przecież nie będę w żaden sposób walczył czy upierał. To bardziej media spekulują na ten temat. Zresztą każdy powinien, zabrzmi to trochę filozoficznie, człowiek powinien służyć pewnej wizji, pewnej idei, pewnym sprawom, do których jest przekonany, a nie podnosić za bardzo swojej personalnej wartości czy umiejętności, bo w Ewangelii jest napisane „Słudzy nieużyteczni jesteśmy”...