Zbigniew Girzyński
Michał Jędryka: Prezydent Andrzej Duda zaproponował w ubiegłym tygodniu Kartę Rodziny. Jak Pan ocenia tę deklarację, to posunięcie, w kontekście trwającej kampanii wyborczej?
Zbigniew Girzyński: To bardzo dobra i ciekawa propozycja pana prezydenta. Przypomnijmy, że rodzina jest komórką społeczną, która jest szczególnie chroniona - także w przepisach naszej Konstytucji - ale to już nawet nie chodzi o literę prawa i konstytucję, ale przede wszystkim o to, czym jest dla nas wszystkich rodzina. Dobrobyt naszego państwa, jego rozwój, konstrukcja i stabilność - także społeczna - w dużej mierze opiera się na sile polskich rodzin, w związku z tym propozycja pana prezydenta zmierzająca do tego, aby tę wartość podkreślić, a rodzinom nadać określone prawa jest czymś, co przyjmuję z dużą radością.
Pojawiły się oczywiście różne komentarze. Wielkie teksty poświęciły tej sprawie „Polityka” i „Gazeta Wyborcza”, ale odezwali się też czołowi politycy lewicy - Robert Biedroń czy Jan Hartman, natomiast Rafał Trzaskowski się nie odzywa, chociaż to chyba w jego stronę było skierowane. Jak Pan to ocenia?
Myślę, że Rafał Trzaskowski jako kandydat koalicji Obywatelskiej jest w trudnej sytuacji. Ze względu na to, że będąc prezydentem Warszawy - dużego miasta miasta o profilu bardziej liberalnym niż większość w kraju - w swoich dotychczasowych działaniach raczej nie promował wartości rodzinnych, wręcz odwrotnie promował pewne ideologie związane z lewą stroną sceny politycznej. Jedyną kartą, którą zdaje się podpisywał, dającą określone uprawnienia, była karta LGBT. W związku z tym jest dzisiaj w trudnej sytuacji. Z jednej strony jest zakładnikiem swoich wcześniejszych działań i decyzji, z drugiej zaś strony chciałby zapewne - to widać w toku prowadzonej przez niego kampanii wyborczej - sięgnąć po może nie tyle konserwatywny, co przynajmniej umiarkowany elektorat i nie wie jak się zachować w tej sytuacji, a więc robi to, co często politycy w takim przypadku, a politycy jego obozu politycznego robią to w sposób permanentny. Po prostu nie głosuje albo nie zabiera w jakiejś sprawie głosu. Mówię - nie głosuje - obserwując różnego rodzaju zachowania posłów koalicji Obywatelskiej przy trudnych, budzących kontrowersje i emocje, głosowaniach w Sejmie (...)