Michał Wróblewski [wideo]
Katarzyna Prętkowska: Kiedy Pan ostatnio robił zakupy?
Prof. Michał Wróblewski: Muszę się przyznać, że wczoraj.
Nie miał Pan problemu z kupieniem potrzebnych produktów?
- Nie, bo robiłem je w Przysieku, mniejszej miejscowości. Wydaje się, że wszystkie problemy z robieniem zakupów dotyczą większych miast. W Przysieku miałem ten luksus, że nie zabrakło towarów.
Polacy masowo wykupują środki higieniczne i spożywcze. Zaczyna brakować makaronu, ryżu, nawet papieru toaletowego. O czym to świadczy?
- Na pewno o tym, że mamy do czynienia może nie z paniką, ale z początkiem paniki, która dotyczy postępującej na całym świecie pandemii koronawirusa. Jak się odniesiemy do badań socjologicznych – bo epidemii i panik z nimi związanych było kilka - to wykupywanie towarów ze sklepów, z aptek, to jest jedna z cech podstawowych paniki. Mam wrażenie jednak, że jeszcze nie jest tak źle. Były przypadki plądrowania sklepów w literaturze, czy protestów i zamieszek, jeszcze nie jesteśmy na tym poziomie.
Kto wie co będzie za moment? Znalazłam taką definicję paniki: to efekt złej diagnozy rzeczywistości, kiedy wyolbrzymiamy niebezpieczeństwo, jakie niesie dana sytuacja, w stosunku do realnego zagrożenia. W tym przypadku wyolbrzymiamy?
- Trudno mi powiedzieć, bo nie jestem epidemiologiem, lekarzem czy wirusologiem. Trudno powiedzieć, jak się ta sytuacja rozwinie. Na pewno są cechy tej sytuacji, które przypominają panikę społeczną. Na pewno czujemy niepokój z różnych powodów – np. z tego, że za bardzo nie wiemy, z jakim zagrożeniem się mierzymy. Badania pokazują, że im bardziej zagrożenie jest nieznane, tym więcej wywołuje strachu. Po drugie – są badania pokazujące, że uważamy zjawiska za bardziej ryzykowne – te, które są bardziej dotkliwe i działają w natychmiastowy i gwałtowny sposób, a epidemia koronawirusa wydaje się właśnie czymś takim. (...)