Andrzej Kobiak
Marcin Kupczyk: Od kilku dni trwają obchody setnej rocznicy powrotu naszego regionu do Macierzy. Od dłuższego czasu Pan wypowiada się o wydarzeniach związanych z przyłączeniem Bydgoszczy do Polski i dąży do skorygowania dnia, w którym powinniśmy świętować wydarzenia sprzed 100 lat. Twierdzi Pan, że Bydgoszcz stała się polska już w czerwcu 1919 roku, gdy zawarto Traktat Wersalski. Można też przyjąć, że stało się to, gdy zakończył się proces ratyfikacji tego głównego układu pokojowego 10 stycznia 1920 roku. Polski rząd miał prawo przyłączenia Bydgoszczy do Macierzy 22 stycznia. Pan o tę datę właśnie walczy. Dlaczego?
Andrzej Kobiak: Rzeczywiście oficjalnie przyłączenie Bydgoszczy do Polski odbyło się 22 stycznia. W Bydgoszczy to było wielkie święto narodowe, zorganizowane przez rząd, bo tak naprawdę rząd polski miał prawo dokonać przyłączenia miasta do Polski. Specjalnie tego dnia do Bydgoszczy przyjechał generał Muśnicki i minister Janta-Połczyński. Odbyło się wiele uroczystości, w ramach których padły słowa: „od tego momentu Bydgoszcz zostaje przyłączona do Polski".
Nie mówię tu o procesie powrotu do Macierzy, bo on trwał, w jego ramach były mniej i bardziej ważne daty – w tym również 19 stycznia, kiedy przekazano klucze pomiędzy dwoma prezydentami i kiedy polski prezydent objął władzę nad miastem, ale formalnie Bydgoszcz stała się częścią Polski właśnie 22 stycznia.
Ten fakt udokumentowały gazety.
– Warto sięgnąć do bydgoskich gazet z 1920 roku, w których 23 stycznia zapisano: „Dzień 22 stycznia pamiętnym będzie na zawsze w historii Bydgoszczy. W dniu tym bowiem nastąpiło formalne stwierdzenie przyłączenia grodu naszego do Polski".
Dlaczego więc ciągle świętujemy 20 stycznia?
– To był dzień wkroczenia wojsk polskich do Bydgoszczy, natomiast nie moment przyłączenia. Powody chyba są polityczne - z jednej strony to generał Dowbor-Muśnicki, w imieniu naczelnika państwa, a minister Janta-Połczyński w imieniu rządu polskiego, dokonywał tego przyłączenia. Pamiętajmy, że relacje między Dowborem-Muśnickim, a Piłsudskim nie były najlepsze i pewnie później pomijano jego rolę, dlatego ten dzień się przesunął. Również po wojnie uważano, że nie wybitni ludzie spowodowali to, że Bydgoszcz i Pomorze wróciły do Polski, tylko masowy żołnierz. Mimo, że to nie była forma walki - w traktacie z Niemcami zawarto porozumienie, z którego wynikało do którego dnia i do której godziny niemieckie wojska mogą być w Bydgoszczy, a od której godziny mogą być wojska polskie. Jeżeli więc ktoś mówi, że Dowbor-Muśnicki na czele wojska wracał do Bydgoszczy, to nie jest to prawda. Muśnicki przyjechał pociągiem, wojsko przyszło dwa dni wcześniej i nie było momentu wyzwalania. Był traktat, którego obydwie strony dopilnowały.
Na marginesie - zapis w porozumieniu był taki, że niemieckie wojska mogły zostać w Bydgoszczy do godz. 9.00, a od godz. 10.00 mogły wkraczać wojska polskie i to jeszcze w odległości kilometra odstępu. Jest to o tyle ważne, że w innym miejscu – bo następowało przejęcie całego Pomorza – doszło do nieporozumienia, ponieważ część wojska posługiwała się czasem wschodnim, ta godzina została zniwelowana i doszło do bitwy. Zginęli ludzie po jednej i po drugiej stronie, całkiem niepotrzebnie. (...)